Ustka – Dookoła portu oraz Bateria Bluchera

1. Róża wiatrów

Ustka - Róża wiatrówUstecka róża wiatrów została wmurowana w nawierzchnię nabrzeża kołobrzeskiego, u podnóża latarni morskiej. Swoim kształtem nawiązuje do symbolu stosowanego od wieków na mapach morskich. Trzeba dodać, że róża wiatrów stała się także popularnym znakiem tatuowanym na marynarskim ramieniu po przepłynięciu Atlantyku.

Na mapach, róża wiatrów, to symbol okrągłej tarczy z podziałką w stopniach albo rumbach z wyznaczonymi kierunkami stron świata: północny N – 0° (stopni), południowy S – 180° wschodni E – 90°, a zachodni W – 270°. Dodatkowo dzieli się różę wiatru na cztery kierunki pośrednie: NE, SE, SW, NW. Oznaczano za jej pomocą kierunki wiatru zapisywane potem np. w dziennikach pokładowych. Co ciekawe, do dziś wyznacza się kierunek skąd wieje wiatr, a nie dokąd!

Ustecka róża wiatrów powstała w 2012 roku przy okazji pierwszego od ponad 100 lat remontu nabrzeża portu.

2. Pomnik Ludziom Morza

Ustka jest miastem, w którym pomniki doznają wielu, często ciężkich przygód. Bo to przecież i perypetie Syrenki na Wschodnim Molo, i figura Świętego Nepomucena “wygonionego” przez Syrenkę, pomnik Umierającego wojownika dłuta kontrowersyjnego hitlerowskiego rzeźbiarza… Nie inaczej jest z pomnikiem Ludziom Morza. Choć wydawałoby się, że temat jest zacny i z wszech miar godny uczczenia, to i w tym wypadku usteckie fatum pomnikowe dało znać o sobie.

Pomnik odsłonięto w 2002 roku, choć pomysł jego powstania pojawił się ponad dwadzieścia lat wcześniej. Jan Piotrowski, mieszkaniec osiedla Dunina w Ustce zaproponował, aby w mieście ustawić pomnik ku czci ludziom morza. Powołano społeczny komitet budowy pomnika. Niestety w projekcie dopatrzono się zbyt wielu cech religijnych. Pomnik miał bowiem prezentować postać kobiecą, w pozie orantki, tj. Modlącej się z uniesionymi rękami. Za bardzo kojarzyła się z Matką Boską, więc ówczesne władze nie zezwoliły na budowę pomnika w takiej formie, który pierwotnie miał stanąć na skwerze obecnie zwanym Skwerem Jana Pawła II przy ul. Marynarki Polskiej.

Przez wiele kolejnych lat oficjalnie brakło pieniędzy, potem sprawa pomnika uległa trochę zapomnieniu. Powrócono do idei w 2001 roku dzięki staraniom usteckiej radnej Anny Góreckiej. Znaleźli się sponsorzy, dorzucił się również budżet miasta i powiatu, część niezbędnej kwoty pochodzi także ze składek społecznych. W ten sposób powstał pomnik przedstawiający kobietę zwróconą twarzą do portu. Nader często figura wciąż jest mylona z Madonną, a ma przedstawiać matkę czekającą na powrót syna z morza. Przy pomniku ustawiono cztery tablice ze scenami przedstawiającymi pracę żeglarzy i rybaków, koło sterowe i kotwicę. Autorem figury jest profesor Stanisław Kulon z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, tablice wykonał rzeźbiarz Mieczysław Borys, a za aranżację całości w krajobrazie Ustki był odpowiedzialny architekt Marek Perkowski.

Pomnik stanął w miejscu, gdzie według usteckiej legendy, biedna wdowa Marusza, a później wiele innych żon i matek, oczekiwało na powrót z morza swoich bliskich.

I to byłoby wszystko na temat pomnika, gdyby nie usteckie fatum pomnikowe, co i raz nie dające zapomnieć o sobie. Otóż w przeddzień odsłonięcia pomnika, postać matki oczekującej na syna, straciła głowę, dosłownie. Nieznani sprawcy utrącili górną część postumentu, a spłoszeni przez dyżurnego bosmana z kapitanatu, wyrzucili głowę do pobliskiego śmietnika. Pomnik na odsłonięcie udało się naprawić, ale do dnia dzisiejszego na szyi matki widoczne są pęknięcia i rysy.

Co roku, 15 sierpnia, w dzień Święta Ustki i Wojska Polskiego, składane są pod pomnikiem wieńce i kwiaty mające upamiętnić wszystkich tych, którzy pracowali i stracili życie na morzu.

3. Nabrzeża portowe

Nabrzeża portowe to po prostu brzegi kanału portowego, umocnione, wyposażone w urządzenia niezbędne do przyjęcia statku. Statek przybija do nabrzeża, a w żargonie marynarskim, przybija do kei. Po przybiciu do nabrzeża statek zostaje zakotwiczony i przycumowany. Chodzi o to, żeby statek unieruchomić. W tym celu wyrzuca się ze statku kotwicę, która wbija się w dno kanału. Cumowanie zaś, to po prostu przywiązanie statku grubą liną do pachołków na nabrzeżu, tzw. Polerów.

Nabrzeża portowe w Ustce powstały w XIX i XX wieku wraz z modernizacją i rozwojem portu prowadzonym przez Państwo Pruskie. Ponieważ ustecki port narażony jest na mocne falowanie, to od dawna nieremontowane umocnienia nabrzeży były mocno zdewastowane, wymagały remontu. W grudniu 2013 roku na Bałtyku rozszalał się huragan Ksawery. Wiatr wiał z prędkością do 117 km/h a wysokość fali dochodziła do 11 metrów. Silny wiatr wiejący od północy wtłaczał do portu masy wody morskiej, potężne falowanie zrywało cumy statków, które schroniły się w usteckim porcie przed huraganem. Uszkodzone zostały nabrzeża co w końcu wymusiło ich remont na wiosnę 2014 roku, po stu latach od ostatnich prac renowacyjnych.

Rok później, w styczniu 2015, na Bałtyku rozszalał się huragan Feliks. Wiatr wiał z prędkością nawet do 110 km/h. Świeżo wyremontowane nabrzeże zostało zniszczone. Na szczęście nabrzeże było ubezpieczone a dodatkowo okazało się, że remont został wykonany nie do końca prawidłowo. W sądzie doszło do ugody z wykonawcą remontu i zniszczone nabrzeże wyremontowano po raz drugi.

Obecnie nabrzeża portowe po wschodniej stronie kanału stały się deptakiem, po którym chętnie spacerują turyści i letnicy. Zachęcają do tego liczne restauracje i knajpki, w których można smacznie zjeść tradycyjną rybkę. Od nabrzeża odbijają także statki na godzinne przejażdżki w morze oraz kutry z wędkarzami chętnymi na morskie połowy. Po zachodniej stronie nabrzeża są spokojniejsze, mniej hałaśliwe. W basenach portowych kołyszą się żaglówki i jachty, a w nowym Basenie rybackim najprawdziwsze kutry, które jeszcze wciąż wychodzą w morze na połów.

4. Kapitanat Portu Ustka
5. Tawerna Viva
6. Urząd Celny
7. Marynarki Polskiej 11
8. Marynarki Polskiej 10

Pod numerem Marynarki Polskiej 10 stoi budynek o budowie ryglowej, o fasadzie pięcio osiowej. Pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku. Pierwotnie był chatą rybacką o jednej kondygnacji w wysokim, mieszkalnym poddaszem. Podczas przebudowy skrócono dach, przez co odsłonięto piętro i uzyskano podwyższoną elewację. Zachowano przy tym pierwotną konstrukcję szkieletową budynku.

W czasach PRLu mieścił się w tym domu Klub Międzynarodowej Prasy i Książki “Ruch” – prekursor obecnego Empika.

9. Marynarki Polskiej 14

Kamienica pod numerem 14 nie wyróżnia się może jakimiś niesamowitymi detalami architektonicznymi. Muszę jednak o niej wspomnieć z dwóch powodów. Po pierwsze jest to jedna ze starszych budowli przy tej ulicy, pobudowana została bowiem XVIII wieku. Drugą ciekawostką są piwnice, które można zobaczyć dzięki temu, że w kamienicy znajduje się herbaciarnia i winiarnia. Herbaciarnia znajduje się na parterze, winiarnia w piwnicach. Podobno zarówno herbaciarnia jak i winiarnia oferują różnie niesamowite w smaku i wyglądzie napitki a miejsce spożywania dodatkowo dostarcza nowych doświadczeń nie tylko smakowych. Turyści odwiedzający Ustkę polecają to miejsce, więc chyba warto zajrzeć.

10. Marynarki Polskiej 30
11. Muzeum Piekarnictwa i Cukiernictwa

Pod numerem Marynarki Polskiej 10 stoi budynek o budowie ryglowej, o fasadzie pięcio osiowej. Pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku. Pierwotnie był chatą rybacką o jednej kondygnacji w wysokim, mieszkalnym poddaszem. Podczas przebudowy skrócono dach, przez co odsłonięto piętro i uzyskano podwyższoną elewację. Zachowano przy tym pierwotną konstrukcję szkieletową budynku.

W czasach PRLu mieścił się w tym domu Klub Międzynarodowej Prasy i Książki “Ruch” – prekursor obecnego Empika.

12. Marynarki Polskiej 32

Budynek zajmowany do niedawna przez słynną ustecką restaurację po kuchennych rewolucjach Magdy Gessler, był kiedyś sklepem kolonialnym i drobnych wyrobów żelaznych braci Walde. Na szczycie piętrowej części domu, patrząc od portu na południe, na wysokości pierwszego piętra znajdowała się dużych rozmiarów reklama, zachwalająca produkty sklepu.

13. Budynek Carla Eduarda Geissa
14. Marynarki Polskiej 44
15. Kościół pw. Najświętszego Zbawiciela

Rozwój Ustki spowodował, że stara świątynia, kościół pod wezwaniem Świętych Michała i Jana Chrzciciela, nie mieściła wiernych. To był ten mały kościółek stojący blisko portu, pośrodku osady w rejonie dzisiejszego Parku im. Jana Pawła II. Trzeba było wybudować nową świątynię, żeby miejscowi, ale także coraz liczniej pojawiający się przyjezdni, mieli gdzie oddać się modlitwie i zadumie nad ścieżkami co to im Pan przygotował na tej ziemi. Około 30 lat trwały dyskusje, gdzie ma powstać nowa świątynia. Spora część mieszkańców oczekiwała pobudowania nowego kościoła w starej lokalizacji, bardziej światli mieszkańcy wiedzieli jednak, że wybudowanie kościoła w nowej lokalizacji da możliwość dalszej rozbudowy i rozwoju miasteczka.

Grunt pod nowy kościół został zakupiony w 1884 roku od miejscowego lekarza Carla Geppelta, za kwotę 12000 marek – kwotę, na którą wykwalifikowany robotnik musiałby wówczas pracować przez 12 lat. Działka znajdowała się na tzw. pustej wydmie, tuż za granicą osady. Lokalizacja poza miejscowością budziła duże niezadowolenie wiernych. Uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego odbyło się rok później, w trakcie wielkich uroczystości, 18 maja 1885 roku. Były występy uczniów, chóru, przemowy, uroczyste odczytanie Psalmu 84 przez miejscowego pastora Bartholdego. Certyfikat wmurowania kamienia węgielnego spisano na pergaminowym papierze. Zawierał informację o wydarzeniu, o usteckich osobistościach biorących udział w uroczystości, a także dane o liczbie ślubów, ochrzczonych, zmarłych w 1884 roku. Na odwrocie dokumentu podano dodatkowe informacje statystyczne o Ustce na podstawie spisu ludności z 1880 roku. Tak sporządzony certyfikat został zamknięty w miedzianej tubie, którą włożono w przygotowany otwór, po prawej stronie przy wejściu do wieży. Z ciekawostek trzeba też dodać, że do miedzianej tulei wrzucono różne rodzaje monet: srebrne pięciomarkówkę, jednomarkówkę, pięćdziesiąt fenigów i dwadzieścia fenigów, oraz niklowe: dziesięć, pięć fenigów i miedziane: dwa i jeden fenig.

Budowę poprowadził miejscowy mistrz budowlany Franz Draheim. Trzy lata później – w 1888 roku – nowa świątynia została poświęcona i udostępniona wiernym, a stary kościół uroczyście zamknięty i… sprzedany na rozbiórkę.

Nowy kościół zapewniał 800 miejsc, był więc wtedy zupełnie wystarczający dla wszystkich mieszkańców i gości Ustki. Budowa nowego kościoła pociągnęła za sobą jedną ofiarę śmiertelną – podczas przymocowywania schodów w wieży, mistrz stolarski Groth spada “tak nieszczęśliwie, że umiera w transporcie do swojego mieszkania“.

Parafię w Ustce ustanowiono dopiero na początku XX wieku, wcześniej kościół był filią parafii w Zimowiskach, wsi przy drodze do Słupska. Do 1945 roku kościół służył ewangelikom. Stąd też charakterystyczne balkony, w których znajdowały się dodatkowe miejsca siedzące dla wiernych, jako że w kościołach ewangelickich dochowuje się staranności, aby wszyscy zgromadzeni wierni mieli miejsca siedzące.

To tyle z historii usteckiej świątyni, teraz może trochę o samej bryle budowli i charakterystycznych ozdobach.

Nową świątynię wzniesiono z cegły w stylu neogotyckim, z charakterystycznymi ostrymi łukami okien, wysoką bryłą kościoła podpieraną skarpami no i oczywiście z czerwonej, charakterystycznej cegły. Wysokości nawy głównej i naw bocznych są takie same, jest więc to świątynia halowa, przykryta dwuspadowym dachem. Ściany boczne podpierają przypory, tzw skarpy, mające na celu wzmacniać ściany, na których opiera się cały ciężar ostrołukowego sklepienia i dachu. W centralnej części świątyni, nad wejściem głównym wybudowano wysoką wieżę na planie kwadratu. Jej najwyższa kondygnacja jest ośmioboczna i zakończona strzelistym, namiotowym dachem. Kościół jest orientowany, czyli pobudowany na kierunku wschód – zachód, przy czym prezbiterium, tam, gdzie znajduje się ołtarz główny, jest od strony wschodniej, wejście główne, przed którym stoimy, od strony zachodniej.

Główne wejście do kościoła jest obramowane ostrołukowym portalem, nad którym znajduje się okulus – okrągłe okno z kolorowym szkłem. Jeszcze wyżej, ponad ostrołukowym oknem, jest kolejny okulus, w którym zamontowano zegar. Ściany boczne kościoła zostały podparte uskokowymi skarpami dzielącymi ściany na pięć przęseł. Od tyłu znajduje się prezbiterium zbudowane na planie pięciu boków ośmiokąta, po obu stronach dostawiono zakrystie.

I jeszcze trochę o otoczeniu kościoła.

W 2014 roku przeprowadzano prace budowlane na placu przed kościołem. Niespodziewanie odnaleziono tutaj ludzkie szczątki, wskazujące na jakiś pochówek. Znalezione szczątki zostały ponownie pochowane w oznaczonym miejscu przed kościołem w niedzielę, 9 listopada 2014 roku, po mszy świętej o godzinie 12. Niestety dotychczas nie wiadomo czyje to były szczątki. Wskazówką może być głaz, który od nie wiadomo jak długiego czasu tkwił na placu przed kościołem – obecnie znajduje się między drzewami przy zbiegu ulic Wyszyńskiego i Marynarki Polskiej. Na głazie wyryte są cyfry 1760. Jeśli przyjąć, że był to wyryty z jakiegoś powodu rok, to możliwe, że odnalezione szczątki należy łączyć z trwającą w tym czasie wojną 7-letnią. Ustka była wtedy okupowana przez wojska rosyjskie i być może, że znalezione szczątki należą do jakiś obcych żołnierzy lub rozbitków, których miejscowi z pewnych względów nie mogli lub nie chcieli pochować na cmentarzu parafialnym przy starym kościele. Pamiętajmy, że teren obecnego placu przed kościołem to w XVIII wieku był obszar sporo na południe od zabudowań ówczesnej osady Ustka.

Centralnie na placu przed wejściem do kościoła stoi granitowy krzyż na postumencie z rycerskim herbem. Jest to nagrobek rodu Von Ueckerman z cmentarza w Zimowiskach. Ueckermanowie byli właścicielami okolicznych pól wokół Ustki.

Co jeszcze ciekawego można powiedzieć o placu przed kościołem…, to może jeszcze jedna ciekawostka. Obecnie od strony ulicy Marynarki Polskiej mamy drzewa, brak jest zabudowań. Kiedyś tak nie było. Przy ulicy stał stary dom rybacki, szachulcowy tak jak i inne okoliczne zabudowania. W budynku tym mieszkał po II Wojnie Światowej krawiec o nazwisku Stańczyk.

Wejdźmy teraz do wnętrza świątyni głównym wejściem pod wieżą.

Wchodząc głównym wejściem przechodzimy pod balkonem, na którym znajdują się organy. O nich za chwilę, bo jest to instrument wart wspomnienia a chyba bardziej posłuchania.

Wyposażenie kościoła stanowiły elementy przeniesione ze starej świątyni. Spójrzmy na wprost. W prezbiterium, na ścianie absydy widać krucyfiks z 1752 roku przedstawiający Chrystusa ukrzyżowanego. Był on częścią większego założenia, na które składało się zabudowane tabernakulum oraz płyta ołtarzowa. Krucyfiks znajdował się wtedy o wiele wyżej niż obecnie, jego górna część sięgała połowy wysokości witraża za nim. Z elementami składającymi się na dawny ołtarz wiąże się nie do końca wyjaśniona historia ich zniknięcia. Jak wieść gminna niesie, zostały one przegrane w karty, razem z amboną, z prawej strony kościoła przez proboszcza gdzieś w latach siedemdziesiątych. Inna plotka niesie, że ołtarz i ambona zostały wysłane do Szwecji czy Danii do renowacji i słuch po nich zaginął. Powstało nawet wirtualne stowarzyszenie w Internecie – Społeczna Grupa Śledcza, mające ustalić co się stało z wystrojem kościoła. Prócz bowiem ołtarza i ambony, z kościoła zniknęły dwa modele okrętów wykonane w XVIII wieku, Droga Krzyżowa oraz siatkowe żyrandole. Proboszcz, posądzany o przegranie w karty wystroju kościoła, tłumaczył się na początku lat 90-tych XX wieku w lokalnych gazetach, że demontaż starego ołtarza zlecił mu miejscowy biskup, aby dostosować wystrój kościoła do wymogów posoborowych. Ołtarz i ambona zostały zdemontowane i złożone w piwnicy a po wielu latach… spalone w piecu centralnego ogrzewania! Co się stało z pozostałymi elementami wystroju – modelami okrętów, Drogą Krzyżową i żyrandolami – nie wiadomo, wiadomo natomiast, że gdyby znajdowały się na swoim miejscu, w usteckim kościele, byłyby wpisane do rejestru zabytków.

Warto też zwrócić uwagę na witraż w absydzie prezbiterium – przedstawia on Chrystusa na wodzie i ratującego tonącego Świętego Piotra który zwątpił i zaczął tonąć.

W wystroju kościoła przyciąga wzrok także wielość elementów drewnianych. Drewniane balkony – empory, po obu stronach nawy głównej i nad wejściem, drewniane filary podtrzymujące empory i wyżej sklepienie oraz samo sklepienie dwupołaciowe, podzielone na przęsła.

Samo istnienie empor, balkonów po obu stronach nawy wiąże się z protestanckim pochodzeniem kościoła. W czasie nabożeństw wierni powinni siedzieć, żeby ziemskie przypadłości nie odciągały ich od modlitwy. Dla powiększenia więc liczby miejsc siedzących stosowano balkony, empory, na których ustawiano dodatkowe ławki dla wiernych. Wejście na piętro znajduje się w usteckim kościele w przedsionku.

Obydwie empory połączone są emporą muzyczną. Odwróćmy się w kierunku wejścia do kościoła. Tam, na piętrze umieszczone są organy. Tak zwany prospekt organowy składa się z sześciu sekcji. Organy zostały zbudowane w 1888 roku w znanej firmie Christiana Friedricha Voelknera w Duninowie za kwotę 5920 marek. I znów, jak z wieloma miejscami i obiektami w Ustce, wiąże się z nimi powikłana historia. Organy po wybudowaniu formalnie należały do Słupska, gdyż w tamtych latach Ustka wciąż jeszcze była własnością Słupska. Spodziewano się, że Słupsk dołoży się do kosztów wybudowania instrumentu, jako patron usteckiego kościoła, do czego Słupsk był zobowiązany od średniowiecza. Miasto Słupsk odmówiło jednak refundacji 2/3 kosztów. Przez wiele lat Ustka procesowała się więc ze Słupskiem o odzyskanie pieniędzy wyłożonych na wybudowanie organów.

Organy w usteckim kościele uważane są za jedne z najlepszych, jakie opuściły warsztat mistrza Voelknera. Każdego roku odbywa się wiele koncertów z instrumentami towarzyszącymi, na których można posłuchać, jak brzmią organy w usteckim kościele.

16. Kino Delfin

Budynek kinoteatru powstał w 1936 roku z inicjatywy usteckiego przedsiębiorcy Szwarca. Najprawdopodobniej zorientował się, że kłopotów z frekwencją nie będzie, nawet poza sezonem, ponieważ właśnie rozpoczęła się budowa koszar dla 7 tysięcy żołnierzy niemieckich. W kinoteatrze wyświetlano filmy oraz kroniki propagandowe sławiące nazistowskie rządy a podczas wojny, sukcesy wojsk hitlerowskich.

Po wojnie budynek kinoteatru stał się kinem Delfin za sprawą Bronisława Brzóski, mieszkańca Gdyni, który przybył do Słupska, żeby otworzyć kino w tym mieście. Niestety nie dane mu to było z uwagi na wojska radzieckie okupujące budynek kina. Przeniósł się więc do Ustki i zajął odbudowaniem i prowadzeniem potem usteckiej placówki. Kino było bardzo popularne, do kas ustawiały się długie kolejki. Jak każda porządna placówka tego typu, miał Delfin także swoich koników – spekulantów handlujących po zawyżonych cenach biletami na co popularniejsze seanse. Była też w tym nutka humoru, gdyż wieloletni kierownik kina nazywał się Konik.

Prócz seansów filmowych, wystawiano także sztuki, akademie, odbywały się widowiska. W latach 90-tych funkcjonował przy kinie Dyskusyjny Klub Filmowy.

Lata świetności placówki zakończyły się wraz z rozpowszechnieniem się odtwarzaczy wideo. Do kina przychodziło co raz mniej chętnych obejrzeć film na dużym ekranie. Na szczęście Delfin ostał się, działa nadal a po remoncie i przebudowie w 2012 ma 240 miejsc oraz nawet 6 lóż ze stolikami. Posiada projektor cyfrowy i może wyświetlać filmy 3D.

17. Pomnik Pożarników Polskich
18. Dworzec kolejowy

To chyba jeden z najdziwniejszych dworców kolejowych w Polsce, gdzie kasa znajduje się na piętrze ponad torami. Dojście do peronów znajduje się wprost z mostu drogowego przerzuconego nad torami stacyjnymi.

Stacja powstała w 1878 wraz z zakończeniem budowy linii kolejowej ze Słupska i otworzyła Ustkę dla szerokiej rzeszy letników. Skończył się bowiem czas czasochłonnej i trudnej podróży dyliżansami czy wozami konnymi, zwłaszcza na końcowym odcinku ze Słupska, gruntową, wyboistą drogą. Ciekawostką jest, że na potrzeby budowy stacji kolejowej przeniesiono koryto rzeki Słupi na zachód, aby utworzyć miejsce na tory i perony.

Obecny budynek dworca powstał w 1911 wraz z otwarciem linii kolejowej z Ustki do Sławna. Nowy dworzec wybudowano w stylu uzdrowiskowej zabudowy willowej. Od strony podjazdu, placu dworcowego przed wiaduktem nad peronami, widoczna jest jedna kondygnacja. Natomiast od strony peronów, pasażerowie oczekujący na pociąg widzą trzy kondygnacje. Okazały dworzec był w Ustce jak najbardziej na miejscu. Prócz dotychczasowych linii kolejowych, powstała jeszcze jedna, do Kłomnina, co prawda o charakterze lokalnym, ale również obsługująca ruch kolejowy. Bardziej jednak znaczące było to, że do Ustki przyjeżdżały pociągi z Berlina, Drezna, Wrocławia i Monachium – a więc najważniejszych miast Rzeszy. Miasto, uzdrowisko aspirujące do bycia “Perłą Bałtyku” musiało posiadać odpowiedni dworzec kolejowy – witający i żegnający letników i kuracjuszy.

Stacja posiadała dwa perony, z utwardzoną nawierzchnią, co podkreślało, że nie jest to jakaś tam lokalna stacyjka daleko do głównych linii kolejowych. Na drugim peronie wybudowano drewnianą wiatę z licznymi elementami ozdobnymi – która dotrwała do dnia dzisiejszego. Dla ruchu lokalnego w kierunku Kłomnina i Smołdzina pobudowany był tzw. mały dworzec – klein bahnhof Słupskiej Kolei Powiatowej – Stolper Kreisbahn StKB, z odrębną od “dużego” dworca kasą i obsługą podróżnych. Tą linią z Kłomnina jechały również cysterny z okolicznych gorzelni, których produkcja trafiała potem na statki w usteckim porcie i dalej w świat na stoły w całej Europie.

Po II Wojnie Światowej ostała się tylko linia kolejowa ze Słupska. Pozostałe nitki stalowych szlaków zostały… rozebrane jako kontrybucja wojenna na rzecz Związku Radzieckiego, który traktował ziemie Pomorza Środkowego jako ziemie niemieckie. Dlatego też, od wielu lat szlakiem Słupskiej Kolei Powiatowej wiedzie szlak turystyczny – Szlak Zwiniętych Torów.

Przez wiele lat drugiej dekady XXI pociągi do Ustki nie docierały wcale albo tylko w szczycie urlopowym latem. Dopiero w 2018 roku władze miejskie otrzymały wsparcie finansowe i rozpoczęły przebudowę i remont dworca wraz z jego rozbudową o część autobusową. Jednocześnie PKP PLK remontowały samą stację umożliwiając wznowienie codziennego ruchu kolejowego, planowane na grudzień 2019.

19. Panorama portu z wiaduktu
20. Magazyn spirytusu

Magazyn spirytusu to wielka hala zbudowana z czerwonej cegły, przykryta charakterystycznym pałąkowym dachem. Jest dobrze widoczna praktycznie w całym porcie. Obecnie nie pełni już funkcji magazynu trunków, ale niegdyś…, było to miejsce gromadzenia nawet 2,5 mln litrów wody ognistej. Obiekt został zbudowany w latach osiemdziesiątych XIX wieku dla słupskiej spółki gorzelnianej. Cenny trunek był zwożony do portu w Ustce z okolicznych gorzelni, na początku XX wieku powstała nawet specjalna sieć Słupskiej Kolei Powiatowej, którą dostarczano spirytus do portu. Jak wartościowy był to towar niech świadczy fakt, że już w pierwszym roku po zbudowaniu magazynu, z portu w Ustce wyeksportowano aż 5 mln litrów spirytusu. Do Hamburga pływał nawet specjalny zbiornikowiec.

Z magazynem spirytusu wiąże się także anegdota o żołnierzach radzieckich. Podobno w 1945 roku, po ustąpieniu z tych terenów wojsk niemieckich, podczas prac porządkowych w porcie, odkryto na dnie zbiornika w magazynie spirytusu ciała trzech żołnierzy radzieckich. Najprawdopodobniej wiązało się to ze specjalnym rozkazem Hitlera, aby wycofujące się wojska niemieckie niszczyli wszystko co się da, całą infrastrukturę, za wyjątkiem gorzelni i magazynów alkoholu. Celem było spowolnienie marszu wojsk radzieckich oraz osłabienie zdolności bojowych.

Tradycje spirytusowe przetrwały najwyraźniej do czasów obecnych, mimo że magazyn spirytusu nie pełni już swojej funkcji. Otóż kilka lat temu policja złapała na gorącym uczynku miłośnika wody ognistej, który włamywał się do kutrów i wysysał spirytus z kompasów. Był to swego rodzaju fachura, który dokładnie wiedział z jakich urządzeń można pozyskiwać trunek, a z których nie wolno, bo jest w nich trucizna. Mężczyzna pozyskując alkohol nie korzystał z żadnej słomki, z żadnego dodatkowego naczynia, wysysał spirytus wprost z urządzenia. Po przeprowadzonych badaniach okazało się, że miał we krwi 4,2 promila alkoholu. Trafił na płukanie żołądka a następnie do izby wytrzeźwień, gdzie trzeźwiał całe dwa dni.

21. Willa Koepkego
22. Bateria Bluchera

Na piaszczystej wydmie, 12 metrów nad plażą zachodnią w Ustce znajdują się poniemieckie fortyfikacje – działobitnie i bunkry, pozostałość po zabezpieczeniu Rzeszy przed inwazją z terytorium Rzeczypospolitej.

Po kolei jednak, zacznijmy od początku, to jest od przełomu 1938 i 1939 roku. Wtedy to powstały plany budowy wielkiego portu w Ustce, portu, który umożliwiłby ominięcie tzw. Polskiego korytarza i z pominięciem terenów Rzeczypospolitej skomunikować Rzeszę z Wolnym Miastem Gdańsk i Prusami Wschodnimi bez potrzeby płacenia opłat tranzytowych. Komunikacja miała odbywać się promami, na które wjeżdżałyby całe pociągi pasażerskie. Ponieważ obwiano się zbrojnej interwencji ze strony Rzeczypospolitej, desantu na usteckie plaże, zadecydowano o budowie kompleksu bunkrów i baterii przeciwlotniczej i zaporowej. Patronem umocnień został pruski feldmarszałek, książę Gerhard Leberecht von Blucher, współautor zwycięstwa brytyjsko-pruskiego nad Napoleonem I w bitwie pod Waterloo w 1815 roku.

Bateria Bluchera składa się z czterech żelbetowych stanowisk artylerii przeciwlotniczej, wyposażonych w działa kalibru 88 mm i 105 mm, stanowiska dowodzenia z dalmierzem, maszynownia oraz oddalony w terenie magazyn amunicyjny. Całość kompleksu wybudowało Luftwaffe. Obszar umocnień został zamaskowany przez posadzenie na wydmach drzew i krzaków. Zainstalowane działa miały zasięg ponad 17 km w poziomie i 12 km w górę. Bunkry były połączone ze sobą wewnętrznymi przejściami umożliwiając komunikację bez potrzeby wychodzenia na zewnątrz.

Bateria nigdy nie została wykorzystana w celu, do którego ją przeznaczono. Polska nie miała zamiaru atakować Rzeszę w 1939 roku. Wielki port w Ustce, którego pozostałością jest tzw “Trzecie molo”, nie powstał. Umocnienia stały się więc symbolem kosztownego zbrojenia przeciw urojonym zagrożeniom. Po II Wojnie Światowej teren zajęły na dwa lata wojska radzieckie. Potem teren porzucono i urządzenia przestały być wykorzystywane.

Dopiero od 2012 roku bunkry i działobitnie baterii Bluchera są dostępne dla zwiedzających. W odkopanych i oczyszczonych pomieszczeniach fortyfikacji powstał “Park Historii Twierdza Ustka”. Do bunkrów “sprowadzono” załogę silikonowych manekinów w niemieckich mundurach ukazującą życie codzienne na placówce takiej jak bateria Bluchera. Jest to podobno największa realistyczna inscenizacja postaci i scen z życia żołnierzy niemieckich w Polsce. Każde pomieszczenie opowiada inną historię miejsca z wykorzystaniem wielu technik multimedialnych. Po całym muzeum goście poruszają się ustaloną trasą a z punktu do punktu prowadzi wirtualny przewodnik ukryty w audioguide, który otrzymuje się na wejściu do muzeum.

Prócz samej trasy zwiedzania do dyspozycji turystów jest wiele atrakcji o tematyce wojskowej, dioramy armat, strzelnica, sklep militarny. Od czasu do czasu organizowane są kiermasze i pikniki militarne.

23. Stacja Radarowa

Na wydmie, po zachodniej stronie portu, góruje smukła wieża o wysokości 24 m, na której działa radar Krajowego Systemu Bezpieczeństwa Morskiego. Jest on częścią sieci radarowej, składającej się z 24 radarów pobudowanych na wybrzeżu Bałtyku. Dzięki tej sieci możliwe jest zarządzaniem ruchem statków na Bałtyku poprzez monitoring warunków morskich oraz położenia statków w czasie rzeczywistym. Docelowo sieć będzie składać się z 60 urządzeń. Ustka stała się, obok Gdyni, Szczecina i Świnoujścia jednym z centrów zarządzania ruchem morskim.

W 2014 roku, w Ustce zamontowano radar dalekiego zasięgu, szczególnie ważny dla monitorowania i pomocy w nawigacji statkom na tzw. Ławicy Słupskiej – obszaru znajdującego się 25 mil morskich od Ustki. Jest to niebezpieczny obszar, którego dno pokryte jest głazami narzutowymi o wielkości dochodzącej do kilku metrów. Najpłytsze miejsca Ławicy Słupskiej dochodzą do 8 metrów. Ta „kamienna rafa” znajduje się w bezpośredniej bliskości tak zwanej autostrady morskiej po której odbywa się intensywny ruch statków wzdłuż polskiego brzegu Bałtyku. W okolicach Ustki, tygodniowo, przepływa ok. 60 statków z ładunkiem niebezpiecznym. Każdego roku na Bałtyku dochodzi średnio do 120 wypadków i incydentów z udziałem statków. Dlatego tak ważnym było aby wybudować sieć radarów pomagających służbom ruchu określać położenie statków oraz umożliwiających śledzenie wykrytych obiektów morskich w odległości do kilkudziesięciu kilometrów.

Antena radaru o długości 5,4 metra, wysyła wiązkę promieniowania na odległość 35 mil morskich. Dzięki temu urządzeniu, służby kontroli ruchu mają bez przerw, na bieżąco wgląd w sytuację na morzu w rejonie Ustki.
Mieszkańcy Ustki jedyni na całym wybrzeżu, negatywnie zareagowali na inwestycję. Podnoszono zarzuty, że ogromny radar będzie odstraszał turystów, że radiacja wpłynie na uzdrowisko a sama wieża pogorszy walory widokowe miasta. Według zapewnień Urzędu Morskiego, radar jest całkowicie bezpieczny. Jedyna szkodliwa strefa znajduje się na wysokości 24 metrów, przed anteną do odległości max. 50 metrów, w kierunku morza. To tam rozchodzi się wiązka promieniowania elektromagnetycznego. Radar nie promieniuje w stronę miasta i lądu. Na skutek tych samych obiekcji, zrezygnowano z radaru portowego. Zamiast tego zamontowano kamery umożliwiające kontrolę ruchu w porcie. Aby również zabezpieczyć racje usteckich estetów, pomalowano wieżę w neutralne kolory, żeby specjalnie nie drażnić oczu.

24. Zachodnie molo
25. Slip

Dziwna pochylnia prowadząca prosto do wód Bałtyku to slip, rodzaj budowli hydrotechnicznej, miejsce w którym właściciele łodzi i jachtów mogą zwodować swoje jednostki pływające. Łódź spychana jest do wody na specjalnej przyczepie-platformie. Potem będąc już w wodzie, gdy zaczyna się unosić, może odpłynąć na głębszą wodę.

26. Panorama portu przy kładce
27. Kładka nad kanałem portowym
28. Zakończenie wycieczki