Ustka – Spacer dookoła portu

Lorem ipsum

Witaj na zielonej trawce wycieczek po Polsce. Nazywam się Genek i będę Twoim przewodnikiem podczas dzisiejszej wycieczki.

Lorem ipsum

Zanim jednak ruszymy na wspólne zwiedzanie, muszę Ci powiedzieć o kilku ważnych sprawach – przejdź proszę do Wstępu.

Wstęp

Wędrując razem musimy ustalić pewne reguły. Ja jestem w Twoim telefonie, Ty jesteś w realnym świecie, dlatego też musisz bacznie zwracać uwagę na to co się dzieje dookoła, w czasie naszej wycieczki. Przeczytaj proszę BcHP – Będziesz cHodzić Poprawnie – zwiedzania na moich wycieczkach zanim ruszysz w dalszą drogę – .

Jeśli już zapoznałeś się z regułami i zasadami zachowania podczas wycieczki, zapraszam na wspólny spacer.

Witaj więc w Ustce, nadmorskim uzdrowisku o bardzo długiej i ciekawej historii. Na początek wypada powiedzieć trochę o tej historii, zapraszam na krótką gawędę – .

Jeśli jednak opowiadałem Ci już o tym na innej wycieczce, możesz śmiało przeskoczyć od razu do punktu 1. Róża wiatrów lub do kolejnych. Pamiętaj, możesz śledzić swoją wędrówkę na mapie wycieczki, na której zaznaczona jest trasa naszego spaceru.

1. Róża wiatrów

Ustka - Róża wiatrówUstecka róża wiatrów została wmurowana w nawierzchnię nabrzeża kołobrzeskiego, u podnóża latarni morskiej. Swoim kształtem nawiązuje do symbolu stosowanego od wieków na mapach morskich. Trzeba dodać, że róża wiatrów stała się także popularnym znakiem tatuowanym na marynarskim ramieniu po przepłynięciu Atlantyku.

Na mapach, róża wiatrów, to symbol okrągłej tarczy z podziałką w stopniach albo rumbach z wyznaczonymi kierunkami stron świata: północny N – 0° (stopni), południowy S – 180° wschodni E – 90°, a zachodni W – 270°. Dodatkowo dzieli się różę wiatru na cztery kierunki pośrednie: NE, SE, SW, NW. Oznaczano za jej pomocą kierunki wiatru zapisywane potem np. w dziennikach pokładowych. Co ciekawe, do dziś wyznacza się kierunek skąd wieje wiatr, a nie dokąd!

Ustecka róża wiatrów powstała w 2012 roku przy okazji pierwszego od ponad 100 lat remontu nabrzeża portu.

Podejdźmy do pomnika poświęconego ludziom pracującym na morzu.

2. Pomnik Ludziom Morza

Ustka jest miastem, w którym pomniki doznają wielu, często ciężkich przygód. Bo to przecież i perypetie Syrenki na Wschodnim Molo, i figura Świętego Nepomucena “wygonionego” przez Syrenkę, pomnik Umierającego wojownika dłuta kontrowersyjnego hitlerowskiego rzeźbiarza… Nie inaczej jest z pomnikiem Ludziom Morza. Choć wydawałoby się, że temat jest zacny i z wszech miar godny uczczenia, to i w tym wypadku usteckie fatum pomnikowe dało znać o sobie.

Pomnik odsłonięto w 2002 roku, choć pomysł jego powstania pojawił się ponad dwadzieścia lat wcześniej. Jan Piotrowski, mieszkaniec osiedla Dunina w Ustce zaproponował, aby w mieście ustawić pomnik ku czci ludziom morza. Powołano społeczny komitet budowy pomnika. Niestety w projekcie dopatrzono się zbyt wielu cech religijnych. Pomnik miał bowiem prezentować postać kobiecą, w pozie orantki, tj. Modlącej się z uniesionymi rękami. Za bardzo kojarzyła się z Matką Boską, więc ówczesne władze nie zezwoliły na budowę pomnika w takiej formie, który pierwotnie miał stanąć na skwerze obecnie zwanym Skwerem Jana Pawła II przy ul. Marynarki Polskiej.

Przez wiele kolejnych lat oficjalnie brakło pieniędzy, potem sprawa pomnika uległa trochę zapomnieniu. Powrócono do idei w 2001 roku dzięki staraniom usteckiej radnej Anny Góreckiej. Znaleźli się sponsorzy, dorzucił się również budżet miasta i powiatu, część niezbędnej kwoty pochodzi także ze składek społecznych. W ten sposób powstał pomnik przedstawiający kobietę zwróconą twarzą do portu. Nader często figura wciąż jest mylona z Madonną, a ma przedstawiać matkę czekającą na powrót syna z morza. Przy pomniku ustawiono cztery tablice ze scenami przedstawiającymi pracę żeglarzy i rybaków, koło sterowe i kotwicę. Autorem figury jest profesor Stanisław Kulon z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, tablice wykonał rzeźbiarz Mieczysław Borys, a za aranżację całości w krajobrazie Ustki był odpowiedzialny architekt Marek Perkowski.

Pomnik stanął w miejscu, gdzie według usteckiej legendy, biedna wdowa Marusza, a później wiele innych żon i matek, oczekiwało na powrót z morza swoich bliskich.

I to byłoby wszystko na temat pomnika, gdyby nie usteckie fatum pomnikowe, co i raz nie dające zapomnieć o sobie. Otóż w przeddzień odsłonięcia pomnika, postać matki oczekującej na syna, straciła głowę, dosłownie. Nieznani sprawcy utrącili górną część postumentu, a spłoszeni przez dyżurnego bosmana z kapitanatu, wyrzucili głowę do pobliskiego śmietnika. Pomnik na odsłonięcie udało się naprawić, ale do dnia dzisiejszego na szyi matki widoczne są pęknięcia i rysy.

Co roku, 15 sierpnia, w dzień Święta Ustki i Wojska Polskiego, składane są pod pomnikiem wieńce i kwiaty mające upamiętnić wszystkich tych, którzy pracowali i stracili życie na morzu.

Chodźmy dalej, zatrzymamy się na chwilę przy sąsiednim budynku Kapitanatu portu.

3. Kapitanat portu

Ustka - Kapitanat portuKapitanat portu Ustka mieści się w dobrze widocznym, białym budynku z elementami szachulcowymi (to te czarne belki pomiędzy które wmurowano cegły pokryte białym tynkiem). Na drugim piętrze znajduje się dyżurka umożliwiająca obserwowanie ruchu statków w całym porcie. Jednostką sprawującą kontrolę nad portem Ustka i przyległą redą jest Centrum Dyspozycyjno-Kontrolne Administracji Morskiej Ustka.

Portem rządzi Kapitan portu lub bosman w mniejszych portach i na przystaniach. Pilnuje on przestrzegania przepisów portowych. Ruchem statków w porcie i na redzie kieruje wyłącznie Kapitan dyżurny. Ma on prawo ograniczyć albo nawet zamknąć ruch na obszarze portu.

Na wezwanie funkcjonariusza kapitanatu portu, każdy statek ma obowiązek zatrzymać się i dobić do brzegu we wskazanym miejscu.

Żaden statek nie może wejść i wyjść z portu bez uzyskania zgody kapitanatu portu. Statek wchodzący do portu powinien ustąpić z drogi statkowi wychodzącemu z portu, chyba, że kapitanat portu zarządzi inaczej.

Jednostki pływające powinny prowadzić stały nasłuch radiowy na terenie portu Ustka i redy na kanale 12 UKF.

Funkcjonariusze kapitanatu portu mają w czasie pełnienia służby prawo wstępu na statki oraz na place, do magazynów i innych obiektów portowych celem przeprowadzenia kontroli przestrzegania przepisów portowych.

Kapitan portu ma prawo zatrzymać dokumenty bezpieczeństwa statku na czas jego postoju w porcie.

Kapitan statku obowiązany jest przedstawić do wglądu dokumenty statku i załogi – wymagane dokumenty stwierdzające stan techniczny, potwierdzenie wykonanych przeglądów, atestacji, sondaży, zezwoleń oraz uprawnień do obsługi wymaganych odpowiednimi przepisami.

Szybkość statków w porcie nie może przekraczać 3 węzłów.

Osoby przebywające na terenie portu obowiązane są stosować się do poleceń wydanych przez funkcjonariuszy kapitanatu portu.

Podejdźmy kilka kroków wzdłuż budynku Straży granicznej. Dosłownie w jego miejscu stał niegdyś bardzo ciekawy obiekt należący do jednej z ważniejszych i zamożniejszych osobistości dawnej Ustki.

4. Ria Vella

Tu, gdzie obecnie znajduje się Placówka Straży granicznej w Ustce, mało interesujący architektonicznie budynek, jeszcze po II Wojnie Światowej stał dwupiętrowy dom z wysokim dachem i narożną wieżyczką. Stanowił bardzo charakterystyczny punkt w panoramie nabrzeża portowego. Otwierał całą wschodnią pierzeję portu. Była to siedziba konsula Friedricha Wilhelma Koepkego. Od tyłu przylegał do niego spichlerz.

Budynek zbudowano na początku XX wieku. Posiadał trzy wysokie kondygnacje a całą bryłę powiększał spadzisty dach. Od północy do bryły budynku przylegała wykuszowa wielokątna wieżyczka podpieraną do dołu łukowymi wspornikami. Wieżyczka posiadała również spadzisty, wysoki dach. Całość podkreślała status i zamożność właściciela – jednego z najbogatszych przedsiębiorców Ustki. Konkurowała także z pobliską willą Conrada Westphala, znajdującą się bardziej na wschód, w rejonie Parku Uzdrowiskowego.

Warto w tym miejscu wspomnieć historię rodziny Koepke związanej mocno z Ustką na przełomie XIX i XX wieku.
Friedrich Wilhelm Koepke założył swoją firmę w 1875 roku. Firma zajmowała się transportem morskim, kupiectwem ale również i dzierżawą obszaru występowania łososia przy ujściu Słupi do morza. Z początku sprowadzała tzw. artykuły kolonialne czyli tytoń, kawę, herbatę, cukier trzcinowy, najprawdopodobniej z większych portów w Szczecinie i Hamburgu gdzie zawijały wielkie statki oceaniczne. Potem Koepke handlował zbożem. Gdy wzrosło zapotrzebowanie na węgiel w przemyśle i komunikacji, dostarczał go z Anglii. Firma rozwijała się i w momencie największej świetności posiadała w Ustce kilkanaście statków, parowców i żaglowców. Członkowie rodziny Koepke pełnili przez szereg lat funkcję honorowego vice-konsula Królestwa Szwecji. Do ich zadań należała m.in. opieka i kontrola marynarzy ze Szwecji. Konsul Koepke był też znaną osobistością lokalnego życia publicznego. Ufundował specjalny młot okolicznościowy z brązu użyty do umieszczenia w główce falochronu wschodniego specjalnej kapsuły z dokumentem opisującym prace podjęte w latach 1898 – 1903 polegające na wydłużeniu obu falochronów. Gdy w sierpniu 1890 roku eskadra cesarza mija port w Ustce, Konsul Kopeke oddaje swój parowiec Askania do dyspozycji mieszkańców miasta. Statek wypływa z portu mając na pokładze 500 osób oraz orkiestrę z Bytowa. Dopływa do cesarskiej eskadry a ludzie zgromadzeni na pokładzie wiwatują na cześć cesarza.

Po śmierci ojca, konsulat Szwecji przejmuje w 1908 roku jego syn, Friedrich Wilhelm Koepke a firmę prowadzi razem z młodszym bratem Arnoldem. Firma rozwijała się do I Wojny Światowej, kiedy to załamał się handel morski. W trakcie I Wojny Światowej dochodzi do rodzinej tragedii, w 1927 roku ginie starszy brat Koepke. Firmę przejął młodszy z braci. Po wojnie dzięki świetnemu wykształceniu rozbudował rodzinną firmę. Powstały przedstawicielstwa w Darłowie i w Kołobrzegu. Zbudował nowoczesny elewator zbożowy. Kupował statki. Był znanym społecznikiem w lokalnej społeczności. Podobno udzielał pożyczek, zwłaszcza lokalnym rybakom. Nigdy jednak nie podawał ich do sądu, gdy zalegali ze spłatami lub nie spłacali długu wogóle, pod warunkiem że osobiście i szczerze przedstawiali mu swoją sytuację.

Upadek firmy zaczął się wraz z wielkim kryzysem gospodarczym w 1929 roku. Zaczęło się od zatonięcia jednego z parowców wypełnionym ładunkiem. Kolejna tragedia – śmiertelny wypadek marynarza – wydarzył się na innym parowcu należącym do firmy. W końcu, na jesieni 1930 roku, po ciężkiej chorobie zmarł sam Arnold Koepke, mając zaledwie 48 lat. Firmę próbowała ratować żona, ale już w 1931 roku sprzedała ją konkurencji – firmie armatorskiej Geiss.

Przejdźmy na drugą stronę ulicy Generała Mariusza Zaruskiego pod budynek z czerwonej cegły.

5. Tawerna Viva

Ustka - Spichlerz portowy - Taverna VivaWielki, murowany z cegły budynek to XIX-wieczny spichlerz portowy, niegdyś własność firmy F.W. Koepke. Podobny, bliźniaczy stał po drugiej stronie ulicy, tuż za siedzibą firmy.

Spichlerz był połączony z nabrzeżem rodzajem taśmociągu na kratownicy, którym podawano zboże na statek. Mieszkańcy Ustki wspominają, że zbierano rozsypane zboże i karmiono nim kury. Wszyscy mieszkający w pobliżu spichrza hodowali przez to kury.

Obydwa budynki zastąpiły wcześniejsze spichlerze, które stały wcześniej w tym samym miejscu.

Ruszamy dalej do centrum Ustki ulicą Marynarki Polskiej. Następny ciekawy obiekt jest po prawej stronie.

6. Urząd celny

Ustka - Urząd celnyByły budynek Urzędu Celnego w Ustce jest doskonałym przykładem architektury willowej w rejonie portu. Powstał na początku XX wieku. Niegdyś budynek należał do dziedzica majątku Dominek jako prywatna willa letniskowa. Warto zaznaczyć, że była i jest to do dziś jedna z najatrakcyjniejszych lokalizacji w porcie. Zwraca uwagę czworoboczna wieżyczka wtopiona w południowo-zachodni narożnik budynku oraz ozdobna konstrukcja podtrzymująca dach.

Chodźmy dalej. Teraz praktycznie co krok będziemy natykać się na ciekawe budynki i obiekty związane z historią i teraźniejszością Ustki. Idziemy główną ulicą Ustki, która i dawniej była głównym traktem biegnącym przez środek osady.

7. Ulica Marynarki Polskiej

Dzisiejsza ulica Marynarki Polskiej była niegdyś głównym traktem przebiegającym przez starą osadę portową. To przy niej powstawały składy i budynki najznamienitszych mieszkańców. Z początku w zabudowaniach dominowała miejscowa zabudowa chat rybackich o konstrukcji szkieletowej. Chaty budowano w charakterystyczny sposób, wypęłniając przestrzeń pomiędzy szkieletem zbudowanym z drewnianych bali, gliną. Stopniowo, w miarę rozwoju miejscowości, zwłaszcza w XIX wieku, budynki o konstrukcji szachulcowej zmieniano na domy murowane. Zabudowa miała małomiasteczkowy charakter, jednak niektóre obiekty wzbogacano o detale architektoniczne, podkreślające albo zamożność właścicieli, albo nawiązując do powstającej w pobliżu, zabudowy willowej, uzdrowiskowej.

Pobudowano przy ówczesnej Hauptstrasse – ulicy Głównej, wiele budynków instytucji państwowych oraz siedzib prywatnych najzamożniejszych mieszkańców Ustki. Prawdopodobnie dlatego ulica Hauptstrasse była pierwszą, która zyskała twardą nawierzchnię. Również sama nazwa ulicy – Hauptstrasse, podkreślała wagę głównej arterii osady portowej, jako osi, wzdłuż której przez wieki rozwijała się Ustka. Nazwę głównej ulicy miejscowości zmieniano w zależności od sytuacji politycznej. Po 1933 roku Hauptstrasse zmieniła się w Hitlerstrasse, a po II Wojnie Światowej, w 1945 roku, ulica po raz kolejny otrzymała nową nazwę – Marszałka Stalina.

Kolejny obiekt znajduje się po lewej stronie ulicy.

8. Marynarki Polskiej 11

Ustka - Marynarki Polskiej 11Budynek stojący prawie vis a vis dawnego Urzędu Celnego jest bardzo dobrym przykładem różnorodnej architektury wzdłuż głównej ulicy dawnej osady portowej. Dość duża bryła na planie prostokątu, o dwóch kondygnacjach, przykryta jest łamanym, mansardowym dachem. Najciekawsza jest jednak wyrastająca ni stad ni zowąd wieżyczka zakończona tzw. krenelażem, który zazwyczaj używano w dawnych zamkach jako osłony przed ostrzałem. Skąd właścicielowi przyszedł pomysł, aby swoją siedzibę wzbogacić o taki element architektoniczny, tego nie wiadomo. Niewątpliwie jednak budynek wyróżnia się spośród okolicznych domów. Zwróć proszę także na kutą, secesyjną balustradę balkonu z motywami roślinnymi.

Podejdźmy kawałek dalej. Wychodzimy na niewielki placyk o kształcie trochę trójkąta, trochę kanciastego owalu. Jest to Skwer im. Jana Pawła II wraz z tzw. Zaułkiem Kapitańskim. Skręćmy więc w lewo i zatrzymajmy się przy pierwszym domu o charakterystycznych czarno-białych ścianach.

9. Zaułek Kapitański

To było niegdyś ścisłe centrum osady rybackiej, najprawdopodobniej w miejscu gdzie wieki temu znajdowało się stare grodzisko. Skwer stał się centralnym placem, przy którym stanął kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i Mikołaja, ogniskujący całe życie ówczesnej osady.

W bezpośredniej bliskości tak ważnego miejsca budowali domy najznamienitsi mieszkańcy osady – kapitanowie i szyprowie statków. Do dzisiaj zachowały się dwa najstarsze budynki z drugiej połowy XVIII wieku o charakterystycznym wyglądzie i konstrukcji ryglowo-szachulcowej, pod numerem 13 i 25. To typowe budynki tzw. Krainy w Kratę. Domy takie budowano z bali drewna impregnowanych np smołą, a przestrzenie pomiędzy belkami wypełniano gliną i malowano wapnem na biało.

Do niedawna był to niewielki placyk z trawnikiem po środku, niewysokimi drzewami iglastymi i wysokimi lipami okalającymi całość przestrzeni. Ostatnio zmieniono całą przestrzeń poprzez wyłożenie placu betonową kostką. Ustawiono metalowe ramy – rusztowanie mające pokazywać w obrysie dawną świątynię. Pomysł nie bardzo przypadł do gustu mieszkańcom miasta bo od razu pojawiły się głosy, że postawiono szubienice. Na szczęście nie zlikwidowano przy tym starych lip, które są podobno jednymi ze starszych drzew w Ustce. Dwie z nich to rzadko spotykane na Pomorzu lipy srebrnolistne.

Patrząc w kierunku środka skweru musisz sobie teraz wyobrazić kolejny obiekt – choć od niedawna pomagają w tym stalowe żebra pokazujące przybliżony kształt budynku.

10. Kościół pw. Św. Mikołaja

Ustka - Kościół Świętego MikołajaTak naprawdę to kościół był pod wezwaniem Jana Chrzciciela i Świętego Mikołaja. Należał do parafii w pobliskich Zimowiskach, to wioska na południe od Ustki, przy drodze do Słupska.

Został zbudowany w roku 1356 roku. Przy jego poświęceniu miało uczestniczyć aż 12 biskupów polskich. To był taki typowy, wiejski kościółek z wysoką na 30 metrów, murowaną wieżą, dostawioną od zachodu, widoczną na morzu jako doskonały punkt nawigacyjny. Zbudowany na planie prostokąta, bez wyodrębnionej części ołtarzowej – prezbiterium. Skierowany ołtarzem na wschód.

W środku stały ławki mogące pomieścić do 200 wiernych. Dookoła kościoła chowano zmarłych, również tych z katastrof morskich. Szacuje się, że pochowano na placu dookoła kościoła ponad 1000 osób. Pochówków zaniechano po uruchomieniu nowego cmentarza w 1808 roku, na przeciwko ratusza. Kościół wraz z otaczającym go cmentarzem stanowił przez wiele wieków centralny punkt osady portowej. Wokół niego pobudowali swoje domostwa najznamienitsi mieszkańcy Ustki – kapitanowie i szyprowie usteckich statków. Jest bardzo prawdopodobne, że w kościele Św. Mikołaja modlili się przed wyruszeniem na swoje morskie wyprawy, prosząc o dobre wiatry i szczęśliwy powrót, a gdy już wrócili, dziękowali za szczęśliwe przybycie do macierzystego portu.

W 1539 roku świątynia została przejęta przez ewangelików, kościół stał się zborem ewangelickim.

Już w XVIII wieku kościół stawał się za mały jak na potrzeby usteckiej społeczności. Pamiętaj, że w zborze ewangelickim, podczas nabożeństw, wszyscy muszą siedzieć. 200 miejsc siedzących było widocznie za mało jak na potrzeby mieszkańców Ustki. Jednak dopiero w 1880 roku pobudowano nowy, stojący do dziś, kościół neogotycki, odpowiedni dla rozwijającej się żywiołowo miejscowości. Stary kościół, pod wezwaniem Św. Mikołaja rozebrano. Ciekawostką jest, że na rozbiórkę kościoła przeprowadzono coś w rodzaju przetargu. Ten kto wygra, miał możliwość zabrania materiału, z którego kościół został zbudowany. Kościół rozebrano w 1889 roku.

W 2006 roku, przy okazji remontu nawierzchni, wydobyto szczątki ustczan ze starego cmentarza przy Kościele Św. Jana Chrzciciela i Św. Mikołaja. Badania dowiodły, że dawni mieszkańcy byli dobrze odżywieni – a więc musiało im się całkiem nie źle powodzić. W skutek morskiej wilgoci, nękały ich jednak choroby reumatyczne.

W roku 2018 przeprowadzono prace archeologiczne w miejscu gdzie niegdyś stała świątynia. Odkryto fundamenty zbudowane z głazów narzutowych niepołączonych zaprawą, na których potem ułożono cegły połączone zaprawą wapienną lub glinianą, srebrne monety, resztki kości ludzkich i fragmenty ceramiki.

Przejdźmy dalej na południowy kraniec skweru, tam gdzie krzyżują się ulice Marynarki Polskiej i Czerwonych Kosynierów. Po prawej stronie będzie kolejny dom o charakterystycznej konstrukcji ścian. Za chwileczkę wyjaśnię Ci o co chodzi w tym dziwacznym sposobie budowania domów.

11. Marynarki Polskiej 10

Pod numerem Marynarki Polskiej 10 stoi budynek o budowie ryglowej, o fasadzie pięcio osiowej. Pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku. Pierwotnie był chatą rybacką o jednej kondygnacji w wysokim, mieszkalnym poddaszem. Podczas przebudowy skrócono dach, przez co odsłonięto piętro i uzyskano podwyższoną elewację. Zachowano przy tym pierwotną konstrukcję szkieletową budynku.

W czasach PRLu mieścił się w tym domu Klub Międzynarodowej Prasy i Książki “Ruch” – prekursor obecnego Empika.

Skręcamy teraz w lewo, w ulicę Czerwonych Kosynierów. Wchodzimy w zaułki dawnej osady rybackiej. Ta część najbardziej przypomina charakterem dawną Ustkę z wąskimi uliczkami i domami w kratę. Chodźmy więc…

12. Dom Rybaka
I kolejny budynek, z którymi wiąże się sporo historii, znajduje się po prawej stronie ulicy. Co prawda stary Dom Rybaka już nie istnieje, ale i z tym nowszym jest wiele historii o których opowiem.

Ta “wspaniała” bryła budynku, podkreślająca wszelkie cechy nowoczesnego budownictwa epoki komunizmu w Polsce, to tak zwany Dom Rybaka. Powstał w latach 70-tych XX wieku na parceli gdzie stał stary hotel – Kurhaus. Dom Rybaka powstał w odpowiedzi na potrzeby noclegowe przedsiębiorstwa Korab. Zawijający do portu w Ustce marynarze potrzebowali miejsc noclegowych do przenocowania na stałym lądzie. Ostatnie piętro było przeznaczone dla marynarzy, niższe piętra przeznaczono dla gości niewielkiego Hotelu Nord. Ten Hotel Nord to było miejsce intensywnej inwigilacji prowadzonej przez SB i co ciekawe przez Wojska Ochrony Pogranicza. Zresztą obydwie służby przez jakiś czas kłóciły się między sobą o informatorów – pracowników. SB wygrała i WOP przekazał swojego informatora pod skrzydła SB. Na siedmiu pracowników hotelu, trzech było tajnymi współpracownikami SB. Jedna z nich – TW Irena – miała za zadanie szczegółowo informować o wszystkich gościach, co robią, gdzie dzwonią, z kim się spotykają. Sporządzane były dokładne notatki gdzie, kto, z kim, dokąd, zbierano przede wszystkim informacje, które można było potem wykorzystać szantażując nimi obiekt inwigilacji. Irena informowała o intymnych spotkaniach gości, o nielegalnych transakcjach zakupu walut, o wyjazdach gości w teren…, wszystko mogło być przydatne. Była też sprawa ginących pieniędzy – opłat za telefony – gromadzonych w specjalnej puszcze. Złodzieja nie wykryto. Inwigilacja gości skończyła się w roku 1980 razem z zamknięciem Hotelu Nord.

Do lat 70-tych XX wieku na tej posesji stał stary budynek hotelu Kurhaus, należący nigdyś do Augusta Rischa, właściciela Hotelu Strand przy usteckiej promenadzie, pięknego budynku szachulcowego. August Risch posiadał zatem dwa hotele. Ten tutaj, przy głównej ulicy, był bardzo reprezentacyjnym obiektem. Szeroka fasada o trzech kondygnacjach posiadała na parterze dwa szerokie okna restauracji, na pierwszym sześć mniejszych i na drugim 10 najmniejszych. Po środku, na parterze, znajdowało się wejście. Nad nim, na dachu, nadbudówka z dumnym napisem “Kurhaus”. Nad wejściem zamontowano szklany, półokrągły parasol ochraniający gości od deszczu. Na chodniku przed hotelem był ogródek restauracyjny z płotem, rozwijanym dachem i zawieszanymi, przeźroczystymi ściankami osłaniającymi od wiatru czy deszczu. Generalnie Kurhaus posiadał wszystko to, co porządny hotel w szanowanej miejscowości letniskowej posiadać powinien.

Po wojnie mieszkańcy Ustki przychodzili do dawnego Kurhausu na potańcówki i ciacho. Sam hotel stał się Domem wypoczynkowym “Hutniczanka” a po utworzeniu przedsiębiorstwa Korab w 1952 został przejęty jako Dom Rybaka. W pewnym okresie na parterze budynku hotelowego znajdowała się Baltona, z której mogli korzystać tylko rybacy i członkowie ich rodzin. Wśród dzieciaków słynne były cukierki Szalupowe z Baltony.

Chodźmy kawałek dalej. Skręcamy w najbliższą przecznicę odchodzącą w lewo, w kierunku kanału portowego i nabrzeża. Podejdziemy do kolejnego ciekawego obiektu związanego z portem i ze służbami ratowniczymi, które zorganizowano dla ratunku ludzi i towarów ze statków tonących w rejonie Ustki.

13. Marynarki Polskiej 14
Kolejny budynek warty naszej uwagi znajduje się tym razem po lewej stronie ulicy Marynarki Polskiej.

Kamienica pod numerem 14 nie wyróżnia się może jakimiś niesamowitymi detalami architektonicznymi. Muszę jednak o niej wspomnieć z dwóch powodów. Po pierwsze jest to jedna ze starszych budowli przy tej ulicy, pobudowana została bowiem XVIII wieku. Drugą ciekawostką są piwnice, które można zobaczyć dzięki temu, że w kamienicy znajduje się herbaciarnia i winiarnia. Herbaciarnia znajduje się na parterze, winiarnia w piwnicach. Podobno zarówno herbaciarnia jak i winiarnia oferują różnie niesamowite w smaku i wyglądzie napitki a miejsce spożywania dodatkowo dostarcza nowych doświadczeń nie tylko smakowych. Turyści odwiedzający Ustkę polecają to miejsce, więc chyba warto zajrzeć.

14. Kamieniczka z maszkaronami
Kolejna ciekawa kamieniczka znajduje się znowu po prawej stronie naszej trasy.

Na ostrym zakręcie ulicy Marynarki Polskiej stoi szczytem ustawiony niewielkich rozmiarów budynek. Wciśnięty pomiędzy Pocztę a sąsiednią kamienicę przyciąga oczy secesyjnymi zdobieniami fasady. Warto zwrócić wagę na geometryczne zdobienia – kanciate woluty w głowicach pilastrów – to te geometryczne ozdoby po obu stronach fasady budynku tuż przy dachu, górne obramowania okien, oraz płaskorzeźby – twarze, tzw. maszkarony. Ciekawy to przykład wielkich aspiracji właściciela kamieniczki do posiadania obiektu o charakterze miejskiej, poważnej, kamienicy.

15. Poczta - Marynarki Polskiej 47
Znowu po prawej stronie mamy kolejny ciekawy obiekt z czasów jeszcze dawnej Ustki.

Budynek Poczty Polskiej wyróżnia się ładną sześcioosiową fasadą urozmaiconą lekkim ryzalitem, gzymsami i oprawą okien oraz czapkowym dachem. Posiada trzy pietra. Został zbudowany przez Franza Draheima w 1875 r. Pamięta jeszcze czasy dyliżansów pocztowych. Wcześniej, do czasu utworzenia w latach 40. XIX w. poczty konnej, połączenie pocztowe ze Słupskiem realizowano przez wynajętych posłańców. Dyliżanse obsługujące ruch pocztowy między Ustką a Słupskiem od ok. 1840 r. przewoziły również pasażerów. Czas przejazdu wynosił prawie dwie godziny z częstotliwością dwa razy w tygodniu, później codziennie. W 1878 roku, po otwarciu linii kolejowej, dyliżanse zniknęły. W 1906 r. wprowadzono tutaj telefon.

Na początku był to budynek zbudowany z cegły, posiadał w centralnej części, na pierwszym piętrze balkon a drzwi wejściowe były z lewej strony. W trakcie przebudowy, gdzieś na początku lat 80-tych XX wieku, został otynkowany, drzwi przeniesiono do części centralnej a balkon zlikwidowano.

Obok poczty, w małym budyneczku, praktycznie od samego początku znajdowała się piekarnia i cukiernia. Przed II Wojną Światową należała do niejakiego Otto Vanselowa, którego ojciec Hugo Vanselow prowadził hotel “Not zum Hafen”. Po wojnie w małym budyneczku znajdował się sklep z zabawkami.

Podobno gdzieś na zapleczu Poczty, swoją kwaterę, do której zjeżdżał latem, miał Bogdan Łazuka.

16. Muzeum Piekarnictwa i Cukiernictwa
Po prawej stronie znajduje się niezwykle ciekawe muzeum prowadzone przez rodzinę, która od czasów II wojny światowej prowadzi piekarnię.

Usteckie Muzeum Chleba to jedna z niewielu takich placówek w Polsce. Jego właściciel, Eugeniusz Brzóska, zgromadził na poddaszu rodzinnej piekarni prawdziwe skarby: lodówkę z XIX wieku, 100-letnią gofrownicę i podobnie wiekowy automat do sprzedaży cukierków. Wymienione eksponaty to część kolekcji składającej się z ponad dwóch tysięcy przedmiotów i sprzętów używanych w piekarnictwie.

W muzeum można obejrzeć stare zdjęcia, reklamy, książki o historii piekarnictwa i cukiernictwa, pocztówki, przyprawy a nawet film o historii chleba. W zbiorach znajduje się także wafelnica do wypieku opłatka wigilijnego przez żeglarzy, których wieczór wigilijny zastał na pełnym morzu.

Obok muzeum funkcjonuje piekarnia i cukiernia Pana Eugeniusza i jego syna Adama, gdzie można skosztować wyśmienitych, regionalnych smakołyków piekarskich i cukierniczych.

Obecnie muzeum, piekarnia i cukiernia znajdują się w nowo wybudowanym budynku, nawiązującym stylem do architektury szachulcowej chat rybackich. Niegdyś piekarnia znajdowała się w takim małym budyneczku dobudowanym do drewnianego domu, w którym mieszkała rodzina Brzósków. Dawni mieszkańcy Ustki opowiadają, że na tyłach piekarni była dziura w płocie, przez którą przychodziły do piekarni dzieciaki a Pan Brzóska dawał im ciepłe bułeczki albo ciacho prosto z pieca. Słynne były zwłaszcza paluchy z makiem i tzw. Amerykanki z lukrem lub bez. W nowej siedzibie tradycja została podtrzymana, natomiast nic nie wiadomo o tej dziurze w ogrodzeniu z tyłu piekarni…

Ruszamy dalej w kierunku portu.

17. Siedziba firmy Carla Eduarda Geissa
Doszliśmy do skrzyżowania. Na rogu po prawej stronie mamy niegdysiejszą siedzibę firmy, dzisiaj byśmy powiedzieli spedycyjnej, jednego z najzamożniejszych mieszkańców Ustki.

Na południowo-zachodnim rogu ulic Kaszubskiej i Marynarki Polskiej, pod numerem 40, znajduje się budynek, który w latach 30-tych XX wieku był siedzibą firmy Carla Eduarda Geissa, jednego z największych armatorów i kupców w Ustce oraz konkurenta Friedricha Wilhelma Koepkego. Obecnie budynek jest dość mocno przebudowany, jednak nadal można wyróżnić w fasadzie od ulicy Marynarki Polskiej dwie boczne partie wyższe i środkową niższą, z wysokimi podłużnymi oknami i dachem z lukarnami – małymi okienkami.

Trochę więcej o firmie C.E. Geisse możesz dowiedzieć się z mojej opowieści o historii firmy – Historia firmy C.E. Geiss w Ustce .

W budynku po II Wojnie Światowej była siedziba Zarządu Miasta a potem Urzędu Miejskiego, aż do roku 2004 kiedy to przeniesiono urzędników do dawnego budynku szkoły nieopodal kościoła. Ciekawostką jest fakt odnalezienia podczas remontu w 2011, na strychu, starych flag sygnałowych i flagi ze swastyką. Znalezisko leżało w części od dawien dawna zamkniętej i niedostępnej. Najprawdopodobniej wszystkie flagi stanowiły komplet tzw. kodu flagowego, który zwykle wywieszany był na statkach dla komunikacji w epoce gdy nie było radia. Takie flagi wywieszano także na budynkach związanych z żeglugą – a takim budynkiem niewątpliwie była siedziba firmy Geiss. Możliwe także, że kod flagowy wywieszano w czasie narodowosocjalistycznych uroczystości. Jest to wielce prawdopodobne, gdyż potomek Carla Eduarda Geissa – Erich, w 1933 był przedstawicielem gminy i uczestniczył np. w spotkaniach, na których dochodziło do zmian nazw ulic i parków na te bardziej pasujące do epoki – narodowosocjalistyczne.

Chodźmy dalej ulicą Marynarki Polskiej, kolejny obiekt związany mocno z historią Ustki będzie po lewej stronie.

18. Bar pod strzechą

Po lewej stronie zwraca uwagę budynek o konstrukcji szachulcowej. Niegdyś był kryty strzechą, obecne, bardziej nowoczesne pokrycie dachu, nie zatarło dawnego charakteru.

Bar pod Strzechą to zacna instytucja. Dostarczał już od 1901 roku wytchnienia zmęczonym żeglarzom, którzy chętnie przychodzili i spędzali wolne chwile w tym właśnie przybytku. Bar cieszył się chyba popularnością z uwagi na piwo własnej produkcji. Całość, bar i restauracja należały do Ferdinanda Rathke, który swój interes otworzył przy głównej ulicy, w budynku z charakterystycznym okienkiem nad wejściem, tzw. bawolim okiem. Kuchnia była znana z dobrych potraw a i napojom serwowanym do smacznych potraw podobno nic nie brakowało.

Latem gości sadzano także w ogrodzie po prawej stronie budynku. Tam też znajdowała się scena, na której odbywały się potańcówki. Również po wojnie bar cieszył się dużym powodzeniem. Znany był z tatara, wątróbki z cebulą, ogródka w którym stały stoliki i odbywały się, tak jak przed wojną, potańcówki z orkiestrą.

Idąc dalej na wprost ulicą Marynarki Polskiej, warto zwrócić uwagę na kolejne budynki po prawej stronie. Pod kolejnymi numerami: 44, 48, 52, 56 i 58, kryją się dawne kamieniczki, które w detalach architektonicznych zachowały swój historyczny charakter. Mijając budynek pod numerem 58 wychodzimy na niewielki plac z fontannami. Podejdźmy ku nim.

19. Skwer Aliny Skibniewskiej

Skwerek u zbiegu ulic Marynarki Polskiej i Czerwonych Kosynierów, w południowej części usteckiej starówki, w 2010 nazwano Skwerem Aliny Skibniewskiej upamiętniając tym samym znaną i lubianą w lokalnej społeczności postać.

Alina Skibniewska była jedną z pierwszych mieszkanek Ustki po zakończeniu II Wojny Światowej. Jeszcze przed wybuchem wojny uzyskała dyplom magistra farmacji na Uniwersytecie Poznańskim. W czasie wojny pracowała w aptekach i w każdej z nich angażowała się działalność konspiracyjną. W czerwcu 1945 roku przybyła do Ustki na parowozie, który jadąc ze Słupska miał sprawdzić stan torów i przejezdność szlaku do nadmorskiej miejscowości. Zadaniem Pani Aliny było przejęcie apteki w Ustce od niemieckiego właściciela i uruchomienie kolportowania leków. Pierwsza apteka znajdowała się przy ulicy Marynarki Polskiej 46, choć wtedy ta ulica została przemianowana z Hitler Strasse na ulicę Stalina. W pierwszych tygodniach po wojnie funkcjonująca apteka stała się ośrodkiem życia społecznego i działania polskiej administracji. Pani Alina angażowała się w organizowanie praktycznie wszystkiego od zera, nie działała wtedy poczta, gazownia, elektrownia, szkoła, sklepy.

W czasie wyjątkowo ciężkiej zimy, na przełomie 1950/1951, podczas epidemii grypy, przy braku leków, z poświęceniem życia pomagała przetrwać mieszkańcom Ustki. Niestety na początku 1951 roku aptekę upaństwowiono a Panią Alinę przymusowo przeniesiono najpierw do Wałcza, potem do Darłowa i Słupska. Pani Alina jednak chciała dalej żyć i pracować w Ustce, wróciła więc po 5 latach i już do emerytury pracowała na miejscu, tu w Ustce, w Garnizonowej Przychodni Specjalistycznej. Wciąż udzielała się w życiu społecznym Ustki, za co otrzymała wyróżnienia państwowe. W pamięci mieszkańców zapisała się jako człowiek wielkiego serca, osoba życzliwa, przyjazna i służąca dobrą radą, zawsze uśmiechnięta.

Na skwerku od zawsze stała jakaś fontanna. Dawno temu, za czasów niemieckich i w latach powojennych, na postumencie jakby z usypanych kamieni, dumnie stały dwie postaci dziecięce, chłopiec i dziewczynka. To byli Jaś i Małgosia, których figurki zaginęły w tajemniczych okolicznościach.

Drugą fontanną w tym miejscu była kompozycja tzw “szkieletorów”, trzech wygiętych w łuk kobiet – Trzech Gracji. Tym razem los potraktował trochę łaskawiej fontannę, bo choć tryskacz nie zachował się, to postaci Trzech Gracji po przeleżeniu pod płotem Domu Kultury trafiły na skwerek przed nim jako nowy pomnik.

Trzecia fontanna na skwerku przy Marynarki Polskiej jest nowoczesną kompozycją. Woda wytryska wprost z chodnika, w nocy strumienie są podświetlane kolorowymi światłami. Mieszkańcy nie darzą tej atrakcji zbytnim sentymentem wspominając poprzednie fontanny. Nie podoba się zarówno forma jak i funkcjonalność nowoczesnej fontanny. Cóż, kwestia gustu i przyzwyczajeń.

Przejdźmy teraz na drugą stronę ulicy Marynarki Polskiej w przesmyk pomiędzy dwoma budynkami do Muzeum Ziemi Usteckiej.

20. Muzeum Ziemi Usteckiej

Wszystko zaczęło się w 1995 roku kiedy Towarzystwo Przyjaciół Ustki zorganizowało wystawę eksponatów o Ustce w Bałtyckiej Galerii Sztuki. Okazało się, że zgromadzono bardzo dużo ciekawych przedmiotów i dokumentów. Pojawiła się więc idea zorganizowania muzeum, w którym wszystkie te ciekawe rzeczy będzie można pokazywać na stałe.

Miasto przekazało działkę w centrum miasta ze starym szachulcowym budynkiem, praktycznie ruiną. Rozbiórka i odbudowa budynku trwała ponad 4 lata. W 2000 roku Muzeum Ziemi Usteckiej zostało otwarte. Nowy budynek, siedziba muzeum, stał się także siedzibą Towarzystwa Przyjaciół Ustki. Po otwarciu w muzeum zorganizowano stałą wystawę regionalną prezentującą eksponaty z XIX i XX wieku, zdjęcia i dokumenty związane z Ustką. Muzeum posiada największą kolekcję modeli jednostek pływających produkowanych przez Stocznię Ustka.

Muzeum niezwykle prężnie działa również w zakresie wystaw czasowych organizując różnego rodzaju ekspozycje tematyczne np. “Modna Ustczanka w PRL” – czyli prezentacja strojów z okresu komunizmu, “Węzły Marynarskie”, “Wystawa strojów plażowych”, “Kolej w miniaturze”. Nigdy nie wiadomo na co się trafi, ale zawsze warto zajrzeć bo organizowane wystawy są bardzo ciekawe.

Wróćmy, ponownie pomiędzy budynkami, na ulicę Marynarki Polskiej. Skręcamy w prawo, idziemy dalej ulicą Marynarki Polskiej ku widniejącej w oddali, po lewej stronie wieży kościoła. Zanim jednak tam dotrzemy warto zwrócić uwagę na zmianę architektury tej części usteckiej starówki. Wzdłuż ulicy przeważają teraz mniejsze budynki, parterowe lub z jednym piętrem. To były okolice w których budowali się rybacy. Wśród tych chat rybackich, teraz ładnie odnowionych i mniejszych kamieniczek, zwraca uwagę budynek po lewej stronie ulicy pod numerem 77. Posiada on dwie wysokie kondygnacje, mansardowy dach oraz dwa wykusze. Dekorację fasady stanowią opaski okienne i łączące je pionowe pasy w innym kolorze niż tynk pozostałej części ścian. Na działce za tym budynkiem, tuż przed kościołem, znajdowała się przed II Wojną Światową siedziba Rady Gminy. Przejdźmy dalej na plac przed kościołem.

21. Kościół pw. Najświętszego Zbawiciela

Rozwój Ustki spowodował, że stara świątynia, kościół pod wezwaniem Świętych Michała i Jana Chrzciciela, nie mieściła wiernych. To był ten mały kościółek stojący blisko portu, pośrodku osady w rejonie dzisiejszego Parku im. Jana Pawła II. Trzeba było wybudować nową świątynię, żeby miejscowi, ale także coraz liczniej pojawiający się przyjezdni, mieli gdzie oddać się modlitwie i zadumie nad ścieżkami co to im Pan przygotował na tej ziemi. Około 30 lat trwały dyskusje, gdzie ma powstać nowa świątynia. Spora część mieszkańców oczekiwała pobudowania nowego kościoła w starej lokalizacji, bardziej światli mieszkańcy wiedzieli jednak, że wybudowanie kościoła w nowej lokalizacji da możliwość dalszej rozbudowy i rozwoju miasteczka.

Grunt pod nowy kościół został zakupiony w 1884 roku od miejscowego lekarza Carla Geppelta, za kwotę 12000 marek – kwotę, na którą wykwalifikowany robotnik musiałby wówczas pracować przez 12 lat. Działka znajdowała się na tzw. pustej wydmie, tuż za granicą osady. Lokalizacja poza miejscowością budziła duże niezadowolenie wiernych. Uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego odbyło się rok później, w trakcie wielkich uroczystości, 18 maja 1885 roku. Były występy uczniów, chóru, przemowy, uroczyste odczytanie Psalmu 84 przez miejscowego pastora Bartholdego. Certyfikat wmurowania kamienia węgielnego spisano na pergaminowym papierze. Zawierał informację o wydarzeniu, o usteckich osobistościach biorących udział w uroczystości, a także dane o liczbie ślubów, ochrzczonych, zmarłych w 1884 roku. Na odwrocie dokumentu podano dodatkowe informacje statystyczne o Ustce na podstawie spisu ludności z 1880 roku. Tak sporządzony certyfikat został zamknięty w miedzianej tubie, którą włożono w przygotowany otwór, po prawej stronie przy wejściu do wieży. Z ciekawostek trzeba też dodać, że do miedzianej tulei wrzucono różne rodzaje monet: srebrne pięciomarkówkę, jednomarkówkę, pięćdziesiąt fenigów i dwadzieścia fenigów, oraz niklowe: dziesięć, pięć fenigów i miedziane: dwa i jeden fenig.

Budowę poprowadził miejscowy mistrz budowlany Franz Draheim. Trzy lata później – w 1888 roku – nowa świątynia została poświęcona i udostępniona wiernym, a stary kościół uroczyście zamknięty i… sprzedany na rozbiórkę.

Nowy kościół zapewniał 800 miejsc, był więc wtedy zupełnie wystarczający dla wszystkich mieszkańców i gości Ustki. Budowa nowego kościoła pociągnęła za sobą jedną ofiarę śmiertelną – podczas przymocowywania schodów w wieży, mistrz stolarski Groth spada “tak nieszczęśliwie, że umiera w transporcie do swojego mieszkania“.

Parafię w Ustce ustanowiono dopiero na początku XX wieku, wcześniej kościół był filią parafii w Zimowiskach, wsi przy drodze do Słupska. Do 1945 roku kościół służył ewangelikom. Stąd też charakterystyczne balkony, w których znajdowały się dodatkowe miejsca siedzące dla wiernych, jako że w kościołach ewangelickich dochowuje się staranności, aby wszyscy zgromadzeni wierni mieli miejsca siedzące.

To tyle z historii usteckiej świątyni, teraz może trochę o samej bryle budowli i charakterystycznych ozdobach.

Nową świątynię wzniesiono z cegły w stylu neogotyckim, z charakterystycznymi ostrymi łukami okien, wysoką bryłą kościoła podpieraną skarpami no i oczywiście z czerwonej, charakterystycznej cegły. Wysokości nawy głównej i naw bocznych są takie same, jest więc to świątynia halowa, przykryta dwuspadowym dachem. Ściany boczne podpierają przypory, tzw skarpy, mające na celu wzmacniać ściany, na których opiera się cały ciężar ostrołukowego sklepienia i dachu. W centralnej części świątyni, nad wejściem głównym wybudowano wysoką wieżę na planie kwadratu. Jej najwyższa kondygnacja jest ośmioboczna i zakończona strzelistym, namiotowym dachem. Kościół jest orientowany, czyli pobudowany na kierunku wschód – zachód, przy czym prezbiterium, tam, gdzie znajduje się ołtarz główny, jest od strony wschodniej, wejście główne, przed którym stoimy, od strony zachodniej.

Główne wejście do kościoła jest obramowane ostrołukowym portalem, nad którym znajduje się okulus – okrągłe okno z kolorowym szkłem. Jeszcze wyżej, ponad ostrołukowym oknem, jest kolejny okulus, w którym zamontowano zegar. Ściany boczne kościoła zostały podparte uskokowymi skarpami dzielącymi ściany na pięć przęseł. Od tyłu znajduje się prezbiterium zbudowane na planie pięciu boków ośmiokąta, po obu stronach dostawiono zakrystie.

I jeszcze trochę o otoczeniu kościoła.

W 2014 roku przeprowadzano prace budowlane na placu przed kościołem. Niespodziewanie odnaleziono tutaj ludzkie szczątki, wskazujące na jakiś pochówek. Znalezione szczątki zostały ponownie pochowane w oznaczonym miejscu przed kościołem w niedzielę, 9 listopada 2014 roku, po mszy świętej o godzinie 12. Niestety dotychczas nie wiadomo czyje to były szczątki. Wskazówką może być głaz, który od nie wiadomo jak długiego czasu tkwił na placu przed kościołem – obecnie znajduje się między drzewami przy zbiegu ulic Wyszyńskiego i Marynarki Polskiej. Na głazie wyryte są cyfry 1760. Jeśli przyjąć, że był to wyryty z jakiegoś powodu rok, to możliwe, że odnalezione szczątki należy łączyć z trwającą w tym czasie wojną 7-letnią. Ustka była wtedy okupowana przez wojska rosyjskie i być może, że znalezione szczątki należą do jakiś obcych żołnierzy lub rozbitków, których miejscowi z pewnych względów nie mogli lub nie chcieli pochować na cmentarzu parafialnym przy starym kościele. Pamiętajmy, że teren obecnego placu przed kościołem to w XVIII wieku był obszar sporo na południe od zabudowań ówczesnej osady Ustka.

Centralnie na placu przed wejściem do kościoła stoi granitowy krzyż na postumencie z rycerskim herbem. Jest to nagrobek rodu Von Ueckerman z cmentarza w Zimowiskach. Ueckermanowie byli właścicielami okolicznych pól wokół Ustki.

Co jeszcze ciekawego można powiedzieć o placu przed kościołem…, to może jeszcze jedna ciekawostka. Obecnie od strony ulicy Marynarki Polskiej mamy drzewa, brak jest zabudowań. Kiedyś tak nie było. Przy ulicy stał stary dom rybacki, szachulcowy tak jak i inne okoliczne zabudowania. W budynku tym mieszkał po II Wojnie Światowej krawiec o nazwisku Stańczyk.

Wejdźmy do środka kościoła, znajdują się w nim między innymi ciekawe organy – kto wie, może będziemy mieli szasnę usłyszeć jak grają.

Wchodząc głównym wejściem przechodzimy pod balkonem, na którym znajdują się organy. O nich za chwilę, bo jest to instrument wart wspomnienia a chyba bardziej posłuchania.

Wyposażenie kościoła stanowiły elementy przeniesione ze starej świątyni. Spójrzmy na wprost. W prezbiterium, na ścianie absydy widać krucyfiks z 1752 roku przedstawiający Chrystusa ukrzyżowanego. Był on częścią większego założenia, na które składało się zabudowane tabernakulum oraz płyta ołtarzowa. Krucyfiks znajdował się wtedy o wiele wyżej niż obecnie, jego górna część sięgała połowy wysokości witraża za nim. Z elementami składającymi się na dawny ołtarz wiąże się nie do końca wyjaśniona historia ich zniknięcia. Jak wieść gminna niesie, zostały one przegrane w karty, razem z amboną, z prawej strony kościoła przez proboszcza gdzieś w latach siedemdziesiątych. Inna plotka niesie, że ołtarz i ambona zostały wysłane do Szwecji czy Danii do renowacji i słuch po nich zaginął. Powstało nawet wirtualne stowarzyszenie w Internecie – Społeczna Grupa Śledcza, mające ustalić co się stało z wystrojem kościoła. Prócz bowiem ołtarza i ambony, z kościoła zniknęły dwa modele okrętów wykonane w XVIII wieku, Droga Krzyżowa oraz siatkowe żyrandole. Proboszcz, posądzany o przegranie w karty wystroju kościoła, tłumaczył się na początku lat 90-tych XX wieku w lokalnych gazetach, że demontaż starego ołtarza zlecił mu miejscowy biskup, aby dostosować wystrój kościoła do wymogów posoborowych. Ołtarz i ambona zostały zdemontowane i złożone w piwnicy a po wielu latach… spalone w piecu centralnego ogrzewania! Co się stało z pozostałymi elementami wystroju – modelami okrętów, Drogą Krzyżową i żyrandolami – nie wiadomo, wiadomo natomiast, że gdyby znajdowały się na swoim miejscu, w usteckim kościele, byłyby wpisane do rejestru zabytków.

Warto też zwrócić uwagę na witraż w absydzie prezbiterium – przedstawia on Chrystusa na wodzie i ratującego tonącego Świętego Piotra który zwątpił i zaczął tonąć.

W wystroju kościoła przyciąga wzrok także wielość elementów drewnianych. Drewniane balkony – empory, po obu stronach nawy głównej i nad wejściem, drewniane filary podtrzymujące empory i wyżej sklepienie oraz samo sklepienie dwupołaciowe, podzielone na przęsła.

Samo istnienie empor, balkonów po obu stronach nawy wiąże się z protestanckim pochodzeniem kościoła. W czasie nabożeństw wierni powinni siedzieć, żeby ziemskie przypadłości nie odciągały ich od modlitwy. Dla powiększenia więc liczby miejsc siedzących stosowano balkony, empory, na których ustawiano dodatkowe ławki dla wiernych. Wejście na piętro znajduje się w usteckim kościele w przedsionku.

Obydwie empory połączone są emporą muzyczną. Odwróćmy się w kierunku wejścia do kościoła. Tam, na piętrze umieszczone są organy. Tak zwany prospekt organowy składa się z sześciu sekcji. Organy zostały zbudowane w 1888 roku w znanej firmie Christiana Friedricha Voelknera w Duninowie za kwotę 5920 marek. I znów, jak z wieloma miejscami i obiektami w Ustce, wiąże się z nimi powikłana historia. Organy po wybudowaniu formalnie należały do Słupska, gdyż w tamtych latach Ustka wciąż jeszcze była własnością Słupska. Spodziewano się, że Słupsk dołoży się do kosztów wybudowania instrumentu, jako patron usteckiego kościoła, do czego Słupsk był zobowiązany od średniowiecza. Miasto Słupsk odmówiło jednak refundacji 2/3 kosztów. Przez wiele lat Ustka procesowała się więc ze Słupskiem o odzyskanie pieniędzy wyłożonych na wybudowanie organów.

Organy w usteckim kościele uważane są za jedne z najlepszych, jakie opuściły warsztat mistrza Voelknera. Każdego roku odbywa się wiele koncertów z instrumentami towarzyszącymi, na których można posłuchać, jak brzmią organy w usteckim kościele.

22. Dawna Zajezdnia Dyliżansów

Pod adresem Marynarki Polskiej 78a w Ustce, kryje się szachulcowy budynek dawnej zajezdni dyliżansowej.

W XIX wieku, przed budową linii kolejowej, letnicy dojeżdżali ze Słupska do Ustki dyliżansami konnymi. Kursy pocztowo-osobowe ze Słupska odbywały się dwa razy w tygodniu, a jeśli była taka potrzeba, to codziennie. Dopiero w 1839 powstała droga bita ze Słupska do Ustki znacznie ułatwiająca podróż. Dyliżans kończył swój kurs na Stacji Dyliżansów, obok krzyża na tzw. “rozstajnych drogach”, gdzie urządzono plac manewrowy i zajezdnię do obrządzania koni i wozów.

Obecnie, budynek zrewitalizowany w pierwszej dekadzie XXI wieku, jest siedzibą Ośrodka Szkolenia Zawodowego Gospodarki Morskiej, a pozostałą powierzchnię właściciel budynku wynajął rozlicznym firmom. Na placu przy budynku zlokalizowane są przystanki autobusowe komunikacji lokalnej i międzymiastowej. Nowe centrum komunikacyjne z dworcem autobusowym budowane jest obok odremontowanej stacji kolejowej, gdzie powstaną nowe perony autobusowe i przejście na perony wprost do pociągów.

23. Kino Delfin

Budynek kinoteatru powstał w 1936 roku z inicjatywy usteckiego przedsiębiorcy Szwarca. Najprawdopodobniej zorientował się, że kłopotów z frekwencją nie będzie, nawet poza sezonem, ponieważ właśnie rozpoczęła się budowa koszar dla 7 tysięcy żołnierzy niemieckich. W kinoteatrze wyświetlano filmy oraz kroniki propagandowe sławiące nazistowskie rządy a podczas wojny, sukcesy wojsk hitlerowskich.

Po wojnie budynek kinoteatru stał się kinem Delfin za sprawą Bronisława Brzóski, mieszkańca Gdyni, który przybył do Słupska, żeby otworzyć kino w tym mieście. Niestety nie dane mu to było z uwagi na wojska radzieckie okupujące budynek kina. Przeniósł się więc do Ustki i zajął odbudowaniem i prowadzeniem potem usteckiej placówki. Kino było bardzo popularne, do kas ustawiały się długie kolejki. Jak każda porządna placówka tego typu, miał Delfin także swoich koników – spekulantów handlujących po zawyżonych cenach biletami na co popularniejsze seanse. Była też w tym nutka humoru, gdyż wieloletni kierownik kina nazywał się Konik.

Prócz seansów filmowych, wystawiano także sztuki, akademie, odbywały się widowiska. W latach 90-tych funkcjonował przy kinie Dyskusyjny Klub Filmowy.

Lata świetności placówki zakończyły się wraz z rozpowszechnieniem się odtwarzaczy wideo. Do kina przychodziło co raz mniej chętnych obejrzeć film na dużym ekranie. Na szczęście Delfin ostał się, działa nadal a po remoncie i przebudowie w 2012 ma 240 miejsc oraz nawet 6 lóż ze stolikami. Posiada projektor cyfrowy i może wyświetlać filmy 3D.

24. Skwer Pożarników

Niewielki placyk przy ul. Marynarki Polskiej w Parku Usteckich Stoczniowców. Głównym elementem skweru jest duży pomnik-kamień z tablicą upamiętniającą pożarników, bohaterów walk o polskość ziem zachodnich. Na trawnika w pobliżu znajdują się rzeźby Marka Kusia tworząc swoistego rodzaju galerię na świeżym powietrzu.

25. Park Usteckich Stoczniowców
26. Tężnia
27. Dworzec kolejowy

To chyba jeden z najdziwniejszych dworców kolejowych w Polsce, gdzie kasa znajduje się na piętrze ponad torami. Dojście do peronów znajduje się wprost z mostu drogowego przerzuconego nad torami stacyjnymi.

Stacja powstała w 1878 wraz z zakończeniem budowy linii kolejowej ze Słupska i otworzyła Ustkę dla szerokiej rzeszy letników. Skończył się bowiem czas czasochłonnej i trudnej podróży dyliżansami czy wozami konnymi, zwłaszcza na końcowym odcinku ze Słupska, gruntową, wyboistą drogą. Ciekawostką jest, że na potrzeby budowy stacji kolejowej przeniesiono koryto rzeki Słupi na zachód, aby utworzyć miejsce na tory i perony.

Obecny budynek dworca powstał w 1911 wraz z otwarciem linii kolejowej z Ustki do Sławna. Nowy dworzec wybudowano w stylu uzdrowiskowej zabudowy willowej. Od strony podjazdu, placu dworcowego przed wiaduktem nad peronami, widoczna jest jedna kondygnacja. Natomiast od strony peronów, pasażerowie oczekujący na pociąg widzą trzy kondygnacje. Okazały dworzec był w Ustce jak najbardziej na miejscu. Prócz dotychczasowych linii kolejowych, powstała jeszcze jedna, do Kłomnina, co prawda o charakterze lokalnym, ale również obsługująca ruch kolejowy. Bardziej jednak znaczące było to, że do Ustki przyjeżdżały pociągi z Berlina, Drezna, Wrocławia i Monachium – a więc najważniejszych miast Rzeszy. Miasto, uzdrowisko aspirujące do bycia “Perłą Bałtyku” musiało posiadać odpowiedni dworzec kolejowy – witający i żegnający letników i kuracjuszy.

Stacja posiadała dwa perony, z utwardzoną nawierzchnią, co podkreślało, że nie jest to jakaś tam lokalna stacyjka daleko do głównych linii kolejowych. Na drugim peronie wybudowano drewnianą wiatę z licznymi elementami ozdobnymi – która dotrwała do dnia dzisiejszego. Dla ruchu lokalnego w kierunku Kłomnina i Smołdzina pobudowany był tzw. mały dworzec – klein bahnhof Słupskiej Kolei Powiatowej – Stolper Kreisbahn StKB, z odrębną od “dużego” dworca kasą i obsługą podróżnych. Tą linią z Kłomnina jechały również cysterny z okolicznych gorzelni, których produkcja trafiała potem na statki w usteckim porcie i dalej w świat na stoły w całej Europie.

Po II Wojnie Światowej ostała się tylko linia kolejowa ze Słupska. Pozostałe nitki stalowych szlaków zostały… rozebrane jako kontrybucja wojenna na rzecz Związku Radzieckiego, który traktował ziemie Pomorza Środkowego jako ziemie niemieckie. Dlatego też, od wielu lat szlakiem Słupskiej Kolei Powiatowej wiedzie szlak turystyczny – Szlak Zwiniętych Torów.

Przez wiele lat drugiej dekady XXI pociągi do Ustki nie docierały wcale albo tylko w szczycie urlopowym latem. Dopiero w 2018 roku władze miejskie otrzymały wsparcie finansowe i rozpoczęły przebudowę i remont dworca wraz z jego rozbudową o część autobusową. Jednocześnie PKP PLK remontowały samą stację umożliwiając wznowienie codziennego ruchu kolejowego, planowane na grudzień 2019.

28. Stocznia Ustka

W Ustce budowano statki od bardzo dawna. Już za czasów Mieszka I, Słowianie zamieszkujące Ziemię Słupską znani byli z biegłej znajomości szkutnictwa. Budowali bezpokładowe łodzie, płaskodenne, o małym zanurzeniu, dostosowanych zarówno do pokonywania przybrzeżnych, zalewowych płycizn jak i rzek. Łodzie te podobno bardzo dobrze sprawowały się zarówno na falach Bałtyku jak i na wodach rzek i jezior.

Najprawdopodobniej i w Ustce, gdy powstała osada przy ujściu Słupi do morza, pojawili się szkutnicy budujący łodzie potrzebne przecież zarówno do rozładunku statków podchodzących do brzegu jak i do przewożenia towaru w górę rzeki, do Słupska. Wiedza jak budować łódź przechodziła z ojca na syna i w ten sposób była pielęgnowana i rozwijana przez kolejne pokolenia.

W tamtych zamierzchłych czasach budowa łodzi wraz z całym oprzyrządowaniem kosztowała bardzo dużo – równowartość kilkunastu nawet wsi.

Wraz z dalszym rozwojem osady u ujścia Słupi musiało rozwijać się także szkutnictwo, choćby dlatego, że statki przybywające z dalekich podróży wymagały czasami napraw. Pomiędzy Ustką a Słupskiem odbywał się transport towarów łodziami w górę i w dół rzeki, gdzieś te łodzie musiały powstać, ktoś je musiał naprawiać. Słupsk przecież posiadał także prawo posiadania łodzi rybackich.

Przypuszczalnie w pierwszej połowie XV w nastąpiło przeniesienie warsztatów szkutniczych ze Słupska do Ustki, na zachodni brzeg Słupi. Od tego czasu szkutnictwo zaistniało oficjalnie w Ustce. Na przełomie XVI i XVII wzrasta liczba cieśli okrętowych zarejestrowanych w Ustce, co oznaczało rozwój warsztatów najprawdopodobniej związany także z większą liczbą statków obsługiwanych przez port w Ustce. Okres rozwoju nie trwa długo. Już w latach trzydziestych XVII następuje spowolnienie wywołane wojną trzydziestoletnią i spadkiem liczby statków zawijających do portu w Ustce. W kolejnych latach wraz z upadkiem portu podupadły także warsztaty szkutnicze. Nie pomogło ożywienie handlu na początku XVIII wieku, w spisach ludności nie figurowali wtedy żadni cieśle i stolarze okrętowi. Dopiero poprawa urządzeń portowych w drugiej połowie XVIII wieku spowodowała, że w usteckiej stoczni rozpoczęła się budowa floty Słupska. Mimo zawirowań wojen napoleońskich, stocznia w Ustce trwała dalej, na lewym brzegu rzeki wykonując najprawdopodobniej doraźne naprawy statków zawijających do portu. Przejęcie miejscowości i portu przez Państwo Pruskie wiązało się z szerszymi pracami naprawczymi portu. Przebudowie uległy nabrzeża rzeki, powstały nowe place ładunkowe, magazyny, budynki portowe. Wyprostowano bieg rzeki w okolicach dzisiejszego mostu drogowego przy stacji kolejowej. W drugiej połowie XIX wieku na mapach portowych plac remontowy znajduje się już po wschodniej stronie Słupi. Budowano tutaj nieduże drewniane kutry rybackie. W 1866 roku zwodowano ostatni szkuner żaglowy, drewniany. Kolejne jednostki wzmacniano już płytami metalowymi. Na początku XIX wieku w stoczni zbudowano dwa statki parowe.

W 1925 roku powstaje w Ustce stocznia Bartsch & Suschke. Stocznia posiada tereny z nabrzeżem w pobliżu mostu kolejowego. Wybudowano dwie drewniane hale, doprowadzono także bocznicę kolejową. Rok po powstaniu zwodowano pierwszą jednostkę zbudowaną w stoczni – mały statek patrolowy “Łabędź” przeznaczony dla Nadzoru Rybołówstwa w Ustce.
W czasie II Wojny Światowej ustecka stocznia remontowała niemieckie u-booty oraz budowała niewielkie trałowce.

Po II wojnie świataowej Morski Instytut Rybacki uruchamia produkcję drewnianych łodzi rybackich w halach po stoczni Bartsch & Suschke. To wtedy pojawia się po raz pierwszy nazwa “Stocznia Ustka” W latach 60-tych drewniane hale starej stoczni zamieniono na nową, większą halę produkcyjną wydziału kadłubowego. W krótkim czasie stocznia stała się zakładem wyspecjalizowanym w dostarczaniu urządzeń okrętowych z aluminium. W latach 60-tych wprowadzono do produkcji łodzie budowane z laminatów. Łodzie te stały się hitem eksportowym, głównie do ZSRR. W latach 70-tych zaczęto budować kutry stalowe. Czasy świetności stoczni przypadały na lata rządów Edwarda Gierka, kiedy to planowano rozbudowę zakładów i zatrudnienie ponad 10 tys. osób przy budowie statków. Do pewnego stopnia stało się to faktem, bo zakład rozbudował się po zachodniej stronie Słupi gdzie powstały hale i budynek biurowy.

Stocznia Ustka dostarczała kutrów do sąsiadującego “przez płot” a właściwie przez rzekę Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich PPiUR „Korab”. Nadal budowano także łodzie ratunkowe, bardzo dobrze zresztą znane i doceniane przez przedsiębiorstwa żeglugowe i połowowe z całego świata.

Wraz z upadkiem komunizmu zaczęły się problemy stoczni. Produkcja była ściśle związana z potrzebami rybołówstwa, a te zaczęło podupadać zarówno w samej Ustce jak i w całym kraju. Zmniejszyło się zapotrzebowanie na kutry i łodzie ratunkowe.

Stocznia Ustka upadła w 2002 roku. W obiektach upadłej stoczni pojawiły się inne, mniejsze firmy, m.in. Stocznia Ustka Sp. Z o.o., która odkupiła dokumentację i prowadziła dalej budowę łodzi ratunkowych z laminatów oraz łodzi rekreacyjnych. W 2007 firma, już jako Alu Stocznia, ogłosiła upadłość i została wystawiona na sprzedaż. Kupiła ją firma JMK ze Szczecina, której większościowym udziałowcem był Jerzy Małek. Biznesmen planował na terenie stoczni, po zachodniej stronie Słupi, pobudować budynki i infrastrukturę związaną z ruchem turystycznym. Ten bowiem kierunek rozwoju miasta wspierał i popierał. Tak też się stało, budynki wybudowane w czasach złotej ery Gierka, zostały zrównane z ziemią.

Najstarsza część Stoczni Ustka, po wschodniej stronie Słupi, zachowała się. W dawnych halach ulokowała się Stocznia Euro-Industry Sp. Z o.o. “Stocznia Ustka” Buduje specjalistyczne jednostki do obsługi ferm łososiowych. Zakupiono do tego celu specjalny pływający suchy dok, który służy do wodowania i podnoszenia jednostek z wody. Prócz tego stocznia buduje także kadłuby statków rybackich, holowników, pchaczy i innych. Ciekawostką jest, że części kadłubów wybudowane w Ustce holuje się potem do Gdyni, gdzie dochodzi do montażu wszystkich części kadłubów.

Od 2014 roku w Ustce istnieje jeszcze jedna stocznia. Zajmuje się produkcją jachtów i łodzi wypoczynkowych. Jest to Stocznia Caravela Boatbuilders, która także wywodzi się wprost z upadłej Stoczni Ustka i segmentu produkcyjnego łodzi ratunkowych z laminatów.

29. Droga do Eldorado
30. Magazyn spirytusu

Magazyn spirytusu to wielka hala zbudowana z czerwonej cegły, przykryta charakterystycznym pałąkowym dachem. Jest dobrze widoczna praktycznie w całym porcie. Obecnie nie pełni już funkcji magazynu trunków, ale niegdyś…, było to miejsce gromadzenia nawet 2,5 mln litrów wody ognistej. Obiekt został zbudowany w latach osiemdziesiątych XIX wieku dla słupskiej spółki gorzelnianej. Cenny trunek był zwożony do portu w Ustce z okolicznych gorzelni, na początku XX wieku powstała nawet specjalna sieć Słupskiej Kolei Powiatowej, którą dostarczano spirytus do portu. Jak wartościowy był to towar niech świadczy fakt, że już w pierwszym roku po zbudowaniu magazynu, z portu w Ustce wyeksportowano aż 5 mln litrów spirytusu. Do Hamburga pływał nawet specjalny zbiornikowiec.

Z magazynem spirytusu wiąże się także anegdota o żołnierzach radzieckich. Podobno w 1945 roku, po ustąpieniu z tych terenów wojsk niemieckich, podczas prac porządkowych w porcie, odkryto na dnie zbiornika w magazynie spirytusu ciała trzech żołnierzy radzieckich. Najprawdopodobniej wiązało się to ze specjalnym rozkazem Hitlera, aby wycofujące się wojska niemieckie niszczyli wszystko co się da, całą infrastrukturę, za wyjątkiem gorzelni i magazynów alkoholu. Celem było spowolnienie marszu wojsk radzieckich oraz osłabienie zdolności bojowych.

Tradycje spirytusowe przetrwały najwyraźniej do czasów obecnych, mimo że magazyn spirytusu nie pełni już swojej funkcji. Otóż kilka lat temu policja złapała na gorącym uczynku miłośnika wody ognistej, który włamywał się do kutrów i wysysał spirytus z kompasów. Był to swego rodzaju fachura, który dokładnie wiedział z jakich urządzeń można pozyskiwać trunek, a z których nie wolno, bo jest w nich trucizna. Mężczyzna pozyskując alkohol nie korzystał z żadnej słomki, z żadnego dodatkowego naczynia, wysysał spirytus wprost z urządzenia. Po przeprowadzonych badaniach okazało się, że miał we krwi 4,2 promila alkoholu. Trafił na płukanie żołądka a następnie do izby wytrzeźwień, gdzie trzeźwiał całe dwa dni.

31. Willa Koepkego
32. Spichlerz i Żurawik

W XIX wieku na miejscu obecnego elewatora stał budynek spichlerza firmy Consum-Verein handlującej produktami rolnymi. Spłonął jednak w czasie I Wojny Światowej. W latach 20-tych XX wieku nastąpił wzrost przeładunków w porcie. Dlatego też postanowiono rozbudować port o budynki, w których można było składować przeładowywane towary. Powstał więc potężny budynek elewatora zbożowego.

W połowie pierwszej dekady XXI wieku, budynek elewatora zakupił na licytacji komorniczej, wraz z firmą El-Port, najpotężniejszy w regionie biznesmen – Jerzy Malek. Nowy właściciel chciał przebudować elewator na hotel i zagospodarować najbliższą okolicę po zachodniej stronie portu. W planach była kładka łącząca hotel z odrestaurowanym Bulwarem Portowym. Niestety miasto miało inne plany zagospodarowania przestrzennego i nie wydało zezwolenia na przebudowę elewatora na nowoczesny hotel.

Żurawik stoi bezpośrednio przed elewatorem zbożowym, na nabrzeżu. Jest to stara wieża przeładunkowa, wykonana z konstrukcji stalowej wypełnionej cegłą. Niegdyś była połączona taśmociągiem z elewatorem, ale nowy właściciel – Jerzy Malek – rozebrał urządzenia. Z tym właścicielem to też do końca nie wiadomo jak to jest, bo od kilku lat trwa spór, czy żurawik stojąc na gruntach miejskich faktycznie należy do Jerzego Malka. Toczyły się o to batalie sądowe.

33. Nabrzeże Rozewskie
Popatrz teraz na drugi brzeg kanału portowego.

Nabrzeże Rozewskie rozciąga się po zachodniej stronie kanału portowego. Obsługiwało niegdyś Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich “Korab” oraz magazyn spirytusu, dość wysoki, zbudowanych z charakterystycznej czerwonej cegły budynek o półokrągłym dachu.

No dobrze, podejdźmy jeszcze kawałek nabrzeżem a następnie skręćmy w prawo, w uliczkę, którą wrócimy do centrum dawnej osady portowej, go głównej ulicy Marynarki Polskiej.

34. Główny kanał portowy - rzeka Słupia
Główny kanał portowy to także ujście rzeki Słupi do morza. Warto zatem trochę opowiedzieć o rzece, dzięki której istnieje port w Ustce.

W Ustce rzeka Słupia uchodzi do morza. Od wieków w jej ujściu znajdowała się przystań a przez wiele setek lat rzeka była arterią handlową, po której statki holowano w górę biegu do Słupska. Nie było to łatwe zadanie bowiem Słupia jest rzeką bardzo krętą, meandrującą.

Słupia zaliczana jest do rzek małych, tj. takich, których długość nie przekracza 200 km, obecnie przyjmuje się, że Słupia ma 138 km długości.

Wypływa z torfowisk położonych ok. 200 m npm na Pojezierzu Kaszubskim. W górnym i środkowym biegu rzeka momentami ma charakter górski pokonując głębokimi dolinami pasma moren czołowych i wysoczyzn polodowcowych. W takich miejscach dno doliny jest kamieniste, z głazami i progami, mieliznami i bystrzami podmywającymi brzegi. Mimo wielu przeszkód w korycie rzeki, jest bardzo popularna dla turystyki kajakowej, zarówno tej jednodniowej, na krótszych dystansach jak i dla wielodniowej. Słynna jest zwłaszcza Rynna Sulęczyńska z dużą ilością podwodnych głazów, progów i płycizn wymagających holowania kajaka. W 1964 roku Słupią przepłynął w kajaku Karol Wojtyła.

Na rzece, w początkach XX wieku, pobudowano cztery elektrownie wodne, dzięki dwóm z nich powstały dwa jeziora retencyjne: Konradowo i Krzynia. Trzy elektrownie w pobliżu Słupska tworzą tzw. System Energetyczny Słupi. Wszystkie elektrownie są obecnie zabytkami techniki wartymi odwiedzenia, tym bardziej że ich budowa bardzo często zmieniała także przebieg Słupi oraz krajobraz w ich pobliżu.

Słupia jest rzeką, do której na rozród wpływają Łososie atlantyckie. Tarło odbywa się na jesieni, w miejscach kamienistych i żwirowych, o szybkim prądzie. W czasie wędrówki na tarło łosoś nie odżywia się. Na tarło przypływa do miejsca, w którym się narodził, także wszystkie łososie przybywające na tarliska w Słupi, należą do tutejszego, charakterystycznego dla tej rzeki, stada łososia. Młode łososie pozostają w rzece przez okres od 1 do 5 lat, a potem spływają do morza i powracają tylko na okres tarła. Obecne tarliska łososia to efekt reintrodukcji prowadzonej od 1988 roku.

Na obszarze miasta Ustka, rzeka została wyprostowana i ujęta w pogłębiony kanał żeglowny. Dzięki temu mogły tu wpływać także większe jednostki. Odcinek Słupi od mostów kolejowego i drogowego, obustronnie utwierdzony i pogłębiony, stanowi kanał portowy – obszar portu w Ustce. Dawna nazwa rzeki to Stolp, stąd też stara nazwa Ustki – Stolpesmünde czyli – „ujście Słupi”.

Główny kanał portowy jest obecnie co roku pogłębiany z uwagi na nieustanne nanoszenie rumoszu przez Słupię i spłycanie portu. Przez to, do Ustki nie mogą zawijać większe statki, o większym zanużeniu, a na tym bardzo zależy władzom portu.

35. Panorama portu z Nabrzeża Darłowskiego
36. Basen Węglowy

Basen Węglowy powstał w latach 1934-1936 jako miejsce przeładunku ładunków drobnicowych i masowych. W tamtych czasach nazywano go Budowlanym Nowym. Jego wymiary to 110 metrów długości, 55 metrów szerokości i 5,5 metra głębokości. Po II wojnie światowej zawijały tutaj, statki szwedzkie, duńskie, fińskie i norweskie, po węgiel, który ładowano wprost z wagonów kolejowych. Miejsce to zasłynęło także z wielu ucieczek z PRLu, uciekinierzy wykorzystywali częste odwiedziny jednostek skandynawskich, aby wydostać się z za żelaznej kurtyny.

37. Pomnik św. Nepomucena
38. Nowa czerwona szopa

Nowa Czerwona Szopa powstała na zachodnim brzegu Słupi. Oficjalnie, zgodnie z prawidłową nomenklaturą, od 2009 roku w nowym budynku przy Nabrzeżu Puckim, mieści się Brzegowa Stacja Ratownicza. Jest ona częścią sieci placówek Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa rozsianych na całym polskim wybrzeżu.

W Ustce dyslokowany jest Morski Statek Ratowniczy – Orkan. Na stanie Brzegowej Stacji Ratowniczej znajduje się jeszcze dodatkowa łódź ratownicza – taki szybki ponton oraz sprzęt przeciwrozlewowy używany przy zwalczaniu zagrożeń i zanieczyszczeń środowiska morskiego.

39. Bunkry Bluchera
40. Wieża radarowa
41. Nowy Basen Rybacki

Nowy Basen Rybacki oddano do użytki pod koniec listopada 2015, jest to więc jedna z najnowszych inwestycji w porcie Ustka. Celem inwestycji było poprawienie obsługi jednostek rybackich, stworzenie miejsca spokojnego cumowania w porcie i lepsze warunki sanitarne dla rybaków. Należy pamiętać, że port Ustka ma problem z dużym falowaniem wody w kanale portowym. Fale ze wzburzonego morza potrafią wchodzić daleko w głąb portu utrudniając cumowanie i wyładunek.

Dotychczas rybacy cumowali w basenie węglowym, który jednak był niewystarczający do potrzeb największego portu rybackiego środkowego wybrzeża. Nowy Basen Rybacki będzie na tyle duży, aby pomieścić do 30 jednostek co powinno zaspokoić właścicieli kutrów.

42. Falochron zachodni

Pierwsze umocnione ujście Słupi w morze powstało w 1337 roku, w roku sprzedaży Ustki przez Święców Słupskowi. Po obu stronach ujścia rzeki do morza wybudowano ostrogi wchodzące w Bałtyk na ponad 50 metrów. Pomiędzy pale wbite w dno, rodzaj kojca, wprowadzano skrzynie obciążone kamieniami. Kolejna rozbudowa falochronów, na początku XV wieku, polegała na wydłużeniu obu ostróg o 40 metrów, przy czym użyto dokładnie takiej samej technologii – kaszyc, czyli drewnianych skrzyń obciążonych kamieniami. Aż do wieku XVII i wojny trzydziestoletniej wejście z morza do kanału rzeki Słupi nie nastręczało większych problemów. Słupsk, który był portem docelowym większości statków, dbał o stan urządzeń portowych…, poprzez nałożenie odpowiednich podatków na mieszkańców podległej im Ustki i ustanowienie odpowiednio wysokich ceł. Ten stan zmienił się w trakcie wspomnianej już wojny trzydziestoletniej na początku XVII kiedy to budowle portowe zostały zdewastowane przez wojska i sztormy a sam port uległ zapiaszczeniu. Kolejne sztormy w drugiej połowie XVII wieku doprowadzają praktycznie do zaniku portu u ujścia Słupi do morza.

Naprawa urządzeń portowych nastąpiła dopiero w latach dwudziestych XVIII wieku. Niestety kolejne sztormy w drugiej połowie XVIII wieku doprowadziły do totalnego zniszczenia dotychczasowych umocnień ujścia rzeki – rozpadły się kaszyce oraz obudowy nabrzeży w porcie. Sam port uległ takiemu zapiaszczeniu, że nie mogły wejść do niego nawet najmniejsze łodzie używane do rozładunku statków na redzie Ustki. Po tych wydarzeniach energiczniej przystąpiono do zabezpieczania wejścia do portu. Rozpoczęto budowę umocnień brzegów i ostróg wychodzących w morze na ok 50 metrów. Wbite w dno pale tworzyły palisady po obu stronach ujścia Słupi. Jednak odbudowy portu nie udało się zakończyć do końca XVIII wieku. Na początku XIX wieku wydłużono wschodnie molo na 76 metrów w morze, ale za to nie znaleziono pieniędzy na zachodnią ostrogę. W grudniu 1831 roku Ustka przechodzi pod opiekę państwa Pruskiego, co daje impuls do odbudowy i rozwoju portu. Wydłużone wschodnie molo było częściowo zniszczone, a kamienie wysypujące się z drewnianych skrzyń zagrażały wejściu portowemu. Zachodnie molo uległo całkowitemu zniszczeniu, a fala powstająca dzięki zachodnim wiatrom nanosiła piasek do toru wodnego. Nie pomagała także sama rzeka Słupia niosąca w swoim nurcie sporo rumoszu i piasku. Do portu mogły wchodzić tylko małe jednostki, większe rozładowywano na redzie a towary przewoziły do portu płaskodenne łodzie. Nic więc dziwnego, że odbudowę portu zaczęto od zachodniego brzegu przez budowę nowego molo. Właściwie przez resztę XIX wieku trwa walka budowniczych z żywiołem morskim i rzecznym o to, aby dostosować wejście do portu w odpowiedni sposób. Na przemian przebudowuje się to zachodnie do wschodnie molo. Wydłuża raz jedno, raz drugie. Wszystko po to, aby nie dopuszczać do zapiaszczenia portu, zwiększyć siłę Słupi do oczyszczania z piachu kanału portowego. W drugiej połowie XIX usunięto stare umocnienia z faszyny a zastąpiono je masywnymi falochronami zbudowanymi z bloków kamiennych importowanych z Rugii, Bornholmu i Szwecji. Kolejna przebudowa obu falochronów nastąpiła na przełomie XIX i XX wieku, zachodnie molo wydłużono o 142 metry, a wschodnie o 127, nadając im tym samym kształt i długość, które można zobaczyć do dzisiaj.

43. Kładka nad kanałem portowym
44. Latarnia morska

Historia powstania latarni morskiej w Ustce wiąże się z ciężkimi warunkami nawigacyjnymi panującymi na podejściu do portu. Wysokie fale i prąd morski wzdłuż wybrzeża utrudniają do dnia dzisiejszego wejście do usteckiego portu. Już w 1871 roku postawiono przy stacji pilotów maszt o wysokości ponad 11 metrów, na którym olejowa latarnia zaopatrzona w aparaturę Fresnela, świeciła czerwonym światłem ciągłym widocznym w odległości do 6 Mil morskich. W 1892 roku podbudowano murowany budynek stacji pilotów z dobudowaną wieżą latarni, na której osadzono nowocześniejszą optykę ale o tych samych parametrach co poprzednia. Na początku XX wieku zmieniono charakterystykę światła z czerwonego ciągłego na białe przerywane. Latarnia przetrwała bez uszczerbku II Wojnę Światową i została uruchomiona już 15 listopada 1945 roku. Zaraz po wojnie nosiła nazwę Postomino a dopiero od 1947 roku – Ustka.

Z latarnią związana jest legenda o duchach straszących w wieży. Wszyscy kolejni pracownicy latarni potwierdzali, że podczas samotnych dyżurów, kiedy za oknami szalały sztormy, pod laterną słychać było jęki, wycie, stukot i tupanie. Odgłosy te tłumaczono obecnością dusz tych, co zginęli na morzu z powodu zaniedbań latarników lub, że są to odgłosy zmarłych z wraków, które niegdyś, w dawnych wiekach, mieszkańcy Ustki rabowali. Podobno mieszkańcy Ustki palili na brzegu morza fałszywe ogniska sprowadzając nieszczęście na statki, które potem ograbiali z towarów i kosztowności.

Legenda została wyjaśniona po remoncie i wymianie wszystkich okien w latarni, tajemnicze głosy zniknęły.

Zakończenie wycieczki
Lorem ipsum.

Pamiętaj, że mogę Cię oprowadzić po innych ciekawych miejscach Ustki, wystarczy tylko zajrzeć na stronę nazielonatrawke.pl z wycieczkami i wybrać jedną z tras do ciekawych miejsc w Ustce, wartych odwiedzenia.

Serdecznie zapraszam do wspólnego zwiedzania – Twój przewodnik Genek.

Mapa wycieczki
Błąd: mapa nie może zostać wczytana - błędny shortcode. Skontaktuj się z właścicielem strony.